poniedziałek, 29 października 2012

Nobel 2012: Mo Yan, czyli „Nie Mów”




Życiorys:

Guan Moye – pseudonim Mo Yan, urodził się w Gaorni (Chiny) 17 lutego 1955r.
Chiński pisarz, laureat literackiej Nagrody Nobla w 2012 roku.

W wieku dwudziestu lat wstąpił do Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, gdzie pełnił funkcje oficera ochrony, instruktora politycznego i oficera propagandy

Dzieła:

- 41 strzałów.
- Obfite piersi, pełne biodra.
- Kraina wódki.
- Rodzina roślinożerców.
- Kara drzewa sandałowego.
- Klan czerwonego sorga.
- Przezroczysta marchewka.

W 1981 roku opublikował pierwsze opowiadanie, "Chunye yu feifei", a wkrótce potem "Minjian yinyue" (1983). W 1984 roku wstąpił na wydział literatury w Wyższej Szkole Artystycznej i wydał "Toumingde hongluobo" (1985).
Jego kolejna książka, "Hong gaoliang jizu", została uznana przez chińskich czytelników za najlepszą powieść roku 1986. Zhang Yimou nakręcił na jej podstawie film, który nagrodzono w 1988 roku na festiwalu w Berlinie Złotym Niedźwiedziem. Mo Yan jest pisarzem znanym i uznanym nie tylko w Chinach. Zagraniczna krytyka zgodnie uważa go za największy talent współczesnej literatury chińskiej.
Mo Yan równoważy czarnowidztwo i pesymizm głęboką miłością do swojego kraju i jego mieszkańców oraz mistrzowskim stylem.
Autor czerpie swoje inspiracje z pisarstwa Lu Xun i realizmu magicznego G. G. Marqueza. Głęboki pesymizm jego powieści splata się z umiłowaniem ojczyzny i mieszkańców Państwa Środka.
W Polsce nakładem Wydawnictwa W.A.B. ukazały się dwie książki pisarza.

 „W literaturze od zawsze brakowało subtelności. Dlatego cenzura może być pomocna w pisaniu, bo zmusza do pracy w pewnej estetyce, do zakopywania myśli głęboko w tekście” – mówi zdobywca literackiego Nobla 2012, Mo Yan.


                                                                                                          Sandra Waniurska

poniedziałek, 22 października 2012

Marta Podgórnik - Zdjęcia





















Monika Pietraszewska

Marta Podgornik- wyrwane z kontekstu

Wiersz Marty Podgórnik przepisany od tyłu przez Monikę Pietraszewską (zgodnie z sugestiami Szymona Wojciechowskiego, autora pomysłu). Zdaniem autorów znacznie przewyższa oryginał!


Witryna Czasopism”
Jazz Police Mix
Marta Podgórnik

Na starcie rozp… CKM.
Skarbie, masz na sumieniu serce moje.
Polityka cen, siłownie, ćpanie:
Wku… mnie to modne zamieszanie.

[Idź na bankiet z Nim.
W Zwierciadle Pani ładnie.]

By zemstę tkać jak rym,
Czekałem z karnawałem
Brak Ci sił, Skarbie,
zatrzymać mnie w pościeli?
Ty dziś o mnie drżysz,
a ja trzy wydawnicze zniosłem klęski.

Pijąc dżin, nie suszcie włosów w wannie!
Lecz dzwony dzwonią nieustannie we łbie
mądry film, wydział tao, jedwabne ciało.
Jeśli znów miałbym serce śniłbym Ciebie.

Twój styl. Mnącej faktury z nadrukiem
Prowadzi mnie tantryczny krój koszuli
Prowadzi mnie mozaika ciętych żył
Prowadzą mnie astralne koniunktury

Jutro Berlin, a dzisiaj Manhattan zajmę:
teraz ściągam długi.
Za zakłócanie pracy taśm i szyn Języka,
Skazano mnie na dożywotnie nudy

niedziela, 21 października 2012

Nieważna recenzja tomiku poezji pani Marty Podgórnik

Pani Marta Podgórnik na spotkaniu Pogotowia Literackiego sama stwierdziła, że recenzje nie są dla niej ważne, więc na wstępie zaznaczam, że wobec tego czuję się w pewnym sensie usprawiedliwiona i z czystym sumieniem piszę to, co myślę.
Choć samo spotkanie poświęcone było tomowi Nic o mnie nie wiesz, do którego wiersze wybrał Roman Honet, to zarówno w trakcie samego spotkania, jak i po nim, to Rezydencja surykatek króluje na scenie pod jupiterem Podgórnik. Sama poetka przyznała, że Nic o mnie nie wiesz nie jest jej książką, zatem i ja sięgnęłam do Rezydencji…, z której to wiersze autorka chętniej przytaczała. W utworze Ostatni zdrowi ludzie czytamy:

„kultury zwanej wysoką przez wszystkich, którzy
tak na nią liczyli, że nie poszli do uczciwej pracy.”

Ten cytat potraktujmy jako punkt wyjścia do rzucającej się w oczy niekonsekwencji autorki, do nieścisłości, której ja w jej rozumowaniu nie jestem w stanie pojąć. Z jednej strony słyszymy, że to nie talent czy też inny dar jest konieczny do bycia poetą, cenionym, nagradzanym i  ważnym na scenie literackiej artystą. Jedynie ciężką pracą możemy do tego uczciwie dojść. Z drugiej ciężko było nie odnieść wrażenia, że poeci są przez swoją dobrą twórczość w jakiś sposób lepsi, wyżsi od ciemnej masy czytelników. Zrównanie aktu tworzenia z pracą jak każda inna, zdawałoby się potwierdzeniem wcześniej wygłoszonej racji, ale zaraz po nim usłyszeć można, że jednak nie każdy się do tego nadaje, bo niektórym powinniśmy być jednak wdzięczni, za to, że właśnie nie piszą. Dla mnie podszyte jest to wszystko hipokryzją, odnoszę wrażenie, że jest to jedynie próba kreowania wizerunku „królowej poezji”, z jednoczesną jej profanacją w oczach idealistycznie jeszcze nastawionego, młodego odbiorcy.
Właśnie, a propos profanacji, to zarówno w Rezydencji, jak i w rozmowie wiele razy przewija się temat wszelkich używek. Autorka kilkakrotnie wspominała o tworzeniu pod wpływem… wrażenia, zdarzenia, alkoholu. To także wpływa na odbiór jej prac. Jest to tez duży kontrast w porównaniu z tym, co reprezentują inni poeci. Może nie jest to zawsze radosne i pełne nadziei, ale na pewno nie aż tak depresyjnej jak u pani Podgórnik.
Po raz kolejny widzimy tu niekonsekwencję w wyrażaniu własnych poglądów – trzeba przeżyć, by móc opisać, ale jednak większość historii opisanych jest wyimaginowana, jest częścią dzieła alternatywnej biografii, która to sami tworzymy we wnętrzu własnej głowy.
Co ciekawe, to same utwory zawarte w tomie, mimo iż bardzo różnorodne pod względem formy, która jest, zaryzykuję stwierdzenie, niepowtarzalna w każdym wierszu, to tematy powtarzają się jak na zaciętej płycie. Można to jednak odczytywać dwojako, bo jeżeli ktoś szukał zbioru bardzo zróżnicowanego pod względem treści, to ma prawo się zawieść, lecz jednak jeśli zainteresowany był spójnym w tym aspekcie tomem, to trafił w przysłowiową dziesiątkę. A sama tematyka? Uważam, że jest to poetyckie ujęcie życia rockmana, tak po prostu. Sama postać Gwiazdora Rocka pojawia się w kilku utworach, a życie, które stereotypowo przypisywane jest właśnie takim twórcom kultury jest świetnie zobrazowane w nietypowej formie. Prawda jest jednak, że narkotyki, alkohol i niezobowiązujące spotkania w hotelowych pokojach powtarzają się jak w piosence rytm.
Tuż za tą tematyką kroczy typowy dla środowiska kultury dużo niższej język – „pełne jego rekwizytorium” jest faktycznie szeroko używane. Nie każdego to jednak razi, prawda? Skoro już i wcześniej tak odeszliśmy od konwencjonalnego postrzegania poezji jako wyznacznika kultury wysokiej, to czemu nie zejść jeszcze stopień niżej? Choć nie sądzę, żeby posługiwanie się do tego stopnia kontrowersyjnym językiem było ubliżaniem twórczości. Jeżeli autor sam go używa, to dlaczego mielibyśmy go za to szykanować? Przecież to twórca wie najlepiej, jakich słowa są adekwatne do treści, więc nie nam go pouczać.
 Tu jednak możemy łatwo wpaść w zaklęty krąg rozmyślań, bo kiedy to język poezji, jako części składowej literatury, uważanej w dodatku za jej szlachetną strukturę i tworzący tę tzw. ”kulturę wysoką”, podobny jest temu z rynsztoka, to do którego momentu możemy mówić właśnie o kulturze wysokiej? Gdzie leży jej granica i kiedy już należałoby ją tak przestać nazywać?
Zuzanna Chabielska

piątek, 19 października 2012

Marta Podgórnik - Pogotowie Literackie


Czwartek 18. października. W siedzibie Biura Literackiego przy Przejściu Garncarskim odbyło się spotkanie Marty Podgórnik z młodzieżą licealną. Pani Podgórnik rozpoczęła od przeczytania wiersza Translacja, z nagrodzonego tomiku Rezydencja surykatek, a następnie Gorzkich żali, jako czegoś "weselszego" na rozluźnienie atmosfery. Ponieważ recenzja zostanie zamieszczona na stronie szkoły, nie mogę przytoczyć tych tekstów. Zainteresowanych, którzy skończyli 18 lat odsyłam do tomików autorki.

Taka to psia ludzka natura, że jak ktoś nie sprawi dobrego wrażenia, to potem ma ciężko. Pani, Pani Podgórnik nie sprawiła na mnie wrażenia innego, aniżeli kobiety zasługującej już tylko na współczucie. Jeśli taka postać odnosi sukcesy na płaszczyźnie polskiej poezji, to polska poezja również zasługuje na współczucie.

Kim ja jestem, by Panią osądzać? Przecież nic o Pani nie wiemWiem natomiast, że powyższy wiersz nie trafia mi w gust. Nie trafia w gust także rodzicom licealistów obecnych na spotkaniu. Na zarzuty dotyczące wulgarnego języka używanego przez poetkę w jej twórczości, odpowiedziała: W literaturze nie ma wstydu. Jeśli kontekst usprawiedliwia użycie takich słów - dlaczego tego nie zrobić? Literatura jest po to, by korzystać z całego rekwizytorium języka. Możemy cytować, parafrazować, śmiać się, płakać, wszystko nam wolno - dzieci na wolności.
"Nie, dopóki żyjesz pod moich dachem i trzymasz nogi pod moim stołem" zwykł mawiać mój ojciec. Miał całkowitą rację. TYM dzieciom daleko do wolności, gdyż są dopiero w liceum, spora część z nich pozostaje niepełnoletnia.

Nie zarzucam Pani Podgórnik publicznej demoralizacji młodzieży, choć ewidentnie do tego doszło na spotkaniu Pogotowia Literackiego. Uważam jedynie, że mogła staranniej dobrać repertuar ze względu na okoliczności, by nie wprowadzać zgorszenia. Tymczasem olśniona chwalebnym błyskiem w oczach organizatorki z Fundacji Europejskich Spotkań Pisarzy, Pani Podgórnik obrosła w pychę i mogło to przesłonić jej racjonalne myślenie.

Frazą, która nasuwa mi się, gdy czytam wiersze poetki jest: zawiń gówno w papierek i powiedz, że to cukierek. Taka, a nie inna interpretacja wynika z zupełnie odmiennych podejść do literatury. W mojej opinii literatura ma za zadanie edukować czytelnika. Otwierać przed nim inne światy i wzbudzać emocje, których nie ma okazji doświadczać w codziennym życiu, a sam twórca jest kimś w rodzaju medium między uniwersalnymi wartościami, a czytelnikiem. Pozwala mu spojrzeć na siebie i otaczającą go rzeczywistość z innej perspektywy. W tej kwestii znów pozwolę sobie przytoczyć słowa poetki: To bardzo krzywdzący stereotyp. Potrzebne jest wykształcenie, uczciwość i ciężka praca. Można odwołać się do Tymoteusza Karpowicza czy Ewy Lipskiej - nie jest tak, że cokolwiek spada na nas z nieba. Wszystko zdobywa się ciężką pracą. Nie ma nic magicznego w literaturze.

Wieloletnie obserwacje natury zjawisk pozwoliły mi dojść do wniosku, że nie ma magii, jeśli się w nią nie wierzy. Wystarczyło wziąć do siebie sztukę Piotruś Pan, Pani poetko! Samo marzenie ma ogromną siłę sprawczą, jeśli pójdzie się o krok dalej i uwierzy w jego realizację do tego stopnia, że będzie się PEWNYM sukcesu, to naturalną koleją rzeczy rzeczywistość dopasuje się do naszych przekonań i nim się zorientujemy, już otaczać nas będzie manifestujące się marzenie. To właśnie jest Magia! Jeśli potrafię w umyśle innym niż mój stworzyć światy zbudowane z wyobrażeń, to czyż to nie jest magiczne? Jeśli zdołam wzbudzić pozytywne emocje u osoby, która przeczyta mój tekst za tysiąc lat, to czyż to nie jest magiczne? Pani teksty budzą we mnie negatywne odczucia i niechęć do głębszego ich poznawania. Nic o mnie nie wiesz i niech tak pozostanie. Boję się, czego mógłbym się dowiedzieć o Pani, o wannie, o Berlinie, o aborcji. 

"Poezja jest rzemiosłem, jak każde inne."
Marta Podgórnik

Res ipsa Loquitur.

--
Maciej Michalski

Co o Marcie Podgórnik wiedzieć należy…

Urodziła się w 1979. Jest poetka, krytykiem literackim, redaktorką. Pani Marta to laureatka
Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina w 1996 roku, stypendystka Ministra
Kultury, nominowana do „Paszportu Polityki” w 2001 roku, również laureatka nagrody literackiej
Gdynia. Jest związana z Biurem Literackim, z ich internetowym serwisem „Przystań”. Zamieszcza
tam felietony i odpowiada za dział poetyckich debiutów. Jej poezja została bardzo dobrze przyjęta
już w momencie wczesnego, dokonanego w wieku 17 lat debiutu. Styl jej wczesnych wierszy
określa się mianem "bezkompromisowego ekshibicjonizmu" oraz przypisuje się jej inspiracje
literaturą kontestacyjną. Równie dobrze za zasadniczy rys tej poezji można jednak uznać połączenie
tematyki osobistej (poetka często mówi o braku kontroli nad życiem i wyraża gwałtowne emocje),
ze sprawiającą wrażenie chłodu dyscypliną intelektualną, wyrażającą się w ostentacyjnie precyzyjnej
formie wiersza. Napięcie między ewokacją przeżyć osobistych a świadomością roli, sztuczności
i literackiej formy, wreszcie siła wyrazu cechują poezję pani Podgórnik. Jej wiersze tłumaczono
i drukowano w Czechach, Niemczech, Rosji, Szwecji, Wielkiej Brytanii, USA, we Włoszech, na
Ukrainie i na Słowacji. Mieszka w Gliwicach.

Bibliografia:

“Próby negocjacji”- 1996r.
“Paradiso”- 2000r.
“Długi maj”- 2004r.
“Opium i Lament”- 2005r.
“Dwa do jeden”- 2006r.
“Pięć opakowań”- 2008r.
“Rezydencja surykatek”- 2011r.

Miłosz Roman

poniedziałek, 8 października 2012

Jerzy Jarniewicz - wyrwane z kontekstu


Pytania do Jerzego Jarniewicza,

które zadaliśmy, zadać powinniśmy, zadać nie zdążyliśmy…

1. Co jest najtrudniejsze w pana pracy?
1. Czy warto jest tłumaczyć dosłownie czy dostosować tłumaczenie do konkretu?
3. Którego pisarza uważa pan za największe wyzwanie translatorskie?
4. Woli pan o sobie myśleć jako o poecie czy tłumaczu?
5. Czym kieruje się pan przy nadawaniu tytułów swoim wierszom? Co jest pierwsze, tekst czy tytuł?
6. Powiedział pan, że ten wiersz „się napisał”. Czy uważa pan pisanie poezji za dzieło rozumu, czy emocji?
7. Kim są tajemnicze szczęśliwe siódemki, którym dedykował pan ostatni tomik?
8. Kiedy zaczął pan samodzielnie pisać, przed czy już po podjęciu się pracy tłumacza?
9. W wielu pańskich wierszach występuje motyw miasta. Mam wrażenie, że to różne miejsca
z całego świata. A może jest to jedno modelowe miasto?

niedziela, 7 października 2012

Zamiast recenzji

Podziwiam ludzi, którzy potrafią napisać recenzję tomiku wierszy. Ja nie potrafię się do tego zabrać mimo tego, że „Na dzień dzisiejszy i chwilę obecną” Jerzego Jarniewicza podoba mi się nawet więcej niż bardzo.
Ludzie znowu się na mnie dziwnie patrzą w autobusie. Chyba wiem dlaczego. Otwieram książkę, czytam jeden lub dwa wersy i patrzę przez okno. Każde słowo, każdy przecinek powodują inne myśli, inne wątpliwości. ECH. Ludzie nie rozumieją, każdy to powie, wynika to ze sztuki, z poezji, z życia.
Czytając wcześniejszy fragment stwierdziłam, że chyba coś jest ze mną nie tak. Skąd zakładam, że wiem coś o życiu?

Znów wracam do Jarniewicza i znów znajduje w nim odpowiedzi. Ile można zawrzeć w tych krótkich zdaniach, ile treści w jednym wyrazie… Znów nie mam weny. Kulę się pod kołdrą z latarką i dwiema książkami - „Na dzień dzisiejszy i chwilę obecną” oraz z Pilipiukiem. Płaczę z bezsilności i śmiechu czytając obie pozycje.
Trochę odetchnęłam. Trzy dni przeziębienia i siedzenia w domu sprawiły, że odpoczęłam, zrelaksowałam się. I myślę, że mogę zacząć pisać. Ale o czym? O płaczu, kiedy czytałam „Batman rzuca kością”? Czy o śmiechu, którego nie mogłam powstrzymać czytając „Ściany były podwójne, obite niedrogim perkalem”. Albo gdy przypomniałam sobie historię z krzesłem ze spotkania.

Co można napisać, nie pisząc nic? Pewnie nic. Chociaż może, że wywołanie emocji przez pięćdziesięciostronicowy tomik jest oczyszczające, ale powinno być zakazane dla osób o słabych nerwach. Można też dodać, choć pewnie niektórzy nie uwierzą, że jest to poezja warta przeczytania.


Klaudia Sudoł



sobota, 6 października 2012

Jerzy Jarniewicz - Relacja z Pogotowia Literackiego

O panu Jerzym Jarniewiczu nie słyszałam przed przystąpieniem do projektu, jednak gdy przeczytałam kilka jego wierszy, zaciekawiona poszłam na spotkanie w Biurze Literackim, by dowiedzieć się więcej o tym artyście. Przyznaję, że niektórych utworów w ogóle nie mogłam zrozumieć i byłam zainteresowana, co autor o nich powie. Wydawało mi się, że ktoś, kto stworzył takie utwory, musi być ciekawą postacią

Czwartkowe spotkanie wspominałam bardzo mile, dlatego cieszyłam się z okazji goszczenia poety w budynku naszego liceum. Autor zaczął od odczytania trzech swoich wierszy, ale tego dnia już nie zagłębialiśmy się w ich treść. Rozmowę zaczęliśmy pytaniem  co autor chce swoimi utworami osiągnąć.  Ucieszyło mnie stwierdzenie, że pan Jarniewicz w żadnym wypadku nie chce wpływać na odbiorcę, bo obecnie wielu artystów lubi manipulować ludźmi za pomocą swoich dzieł. Poeta powiedział nam też, że przede wszystkim pisze dla siebie, choć równocześnie oczywiście chce, aby inni ludzie czytali jego twórczość, jest ciekawy, jak ją odbiorą i jak na nią zareagują. Bardzo spodobało mi się porównanie wydania książki z wkładaniem kija w mrowisko.


Odpowiedź na pytanie o pomysł na okładkę nie zdziwiła mnie. Zgadzam się ze zdaniem, że okładka stanowi sama w sobie część dzieła, jakim jest tomik poetycki. W poezji ważny jest każdy element – nie tylko treść utworu, jego forma, ale także szkice wzbogacające dany wiersz, format książki i różne, z pozoru nieistotne drobiazgi.


Dowiedziałam się też, niejako przy okazji, dlaczego nie mogłam zrozumieć niektórych wierszy artysty. Byłam zdumiona, gdy usłyszałam, że duża część słów, a nawet całych fraz w wierszach pochodzi przykładowo z forum internetowego, które dotyczy sklejania modelów pojazdów lub samolotów. Nie przekonało mnie tłumaczenie, że takie fragmenty w utworach literackich nabierają innego, często głębszego, znaczenia! Zawsze uważałam, że poezja to własny dobór słów, które według poety do siebie pasują i mają sens w zdaniu, wyróżniają jego myśli i uczucia, pozwalają wyrazić siebie, a nie że są to zdania, których sam autor nie rozumie do końca. Bardzo nie podobają mi się wiersze, które są właśnie takimi "składankami" zupełnie niepasujących do siebie zdań. Może taki rodzaj poezji jest dla mnie zbyt wyrafinowany?!

Odnoszące się do cytatu, który codziennie rano mijam na szkolnym korytarzu: "Chodzi mi o to, aby język giętki, powiedział wszystko, co pomyśli głowa” stwierdzenie - "Słowacki się mylił" wydało mi się nie na miejscu. Nie przekonują mnie słowa, że nie mamy żadnej kontroli nad językiem.

Na szczęście pan Jarniewiecz nie zraził mnie do siebie całkowicie. Jego następne słowa skłoniły mnie do poważniejszych refleksji i bardzo dobrze, bo tego oczekiwałam  - że wyjdę ze spotkania i jeszcze długo będę pamiętać, co mi wtedy powiedziano.

A poeta powiedział mimochodem: "Im częściej coś spotykamy, tym gorzej nam idzie spisanie tego, tym bardziej nam to powszechnieje." Nie jest to zdanie podniosłe czy ubrane w poetyckie słowa, ale skłoniło mnie do refleksji na temat naszej wrażliwości w odbiorze świata. . Ten problem zilustrował też dobitny przykład krzesła, które artysta postawił na ławce i kazał osobom obecnym zastanowić się nad przedmiotem, opisać go. Dodał też, że "sztuka udziwnia, żeby przedłużyć nasz kontakt z daną rzeczą". To mądre zdanie również zostało w mojej pamięci.

Myślę, że spotkanie z Jerzym Jarniewiczem będę dobrze wspominać, gdyż nawet te poglądy, które mi się nie podobały, skłoniły mnie do przemyśleń. Spotkanie zachęciło mnie też  do tego, by zauważać zwyczajne rzeczy i sytuacje, i głębiej się nad nimi zastanawiać.
Agnieszka Łukaszun

piątek, 5 października 2012

O Jerzym Jarniewiczu słów kilka - relacja ze spotkaia w LO IX

Muszę przyznać, że nie lada trudność sprawia mi ustosunkowanie się zarówno do Jerzego Jarniewicza, jak również do jego twórczości. Wynika to głównie z nijakiego stosunku autora do swoich dzieł, do poezji samej w sobie, oraz do odbiorcy.

Pan Jarniewicz uważa wiersz za samoistny twór językowy. Nie próbuje nim sprowokować odbiorcy do reakcji, gdyż twierdzi, że to go (wiersz) uśmierca. Nie jest także formą ekspresji. Autor ujmuje jedynie otaczającą go rzeczywistość przez pryzmat własnego poznania. Niewyrażalność doświadczenia jest dla mnie aksjomatem - twierdzi. Ja wierzę, że istotą każdego doświadczenia jest pustka, a jakakolwiek wartość jest rzeczą nadaną przez obserwatora, gdyż bez obserwatora nie zachodzi żadne doświadczenie. Skoro jednak już tu jesteśmy i postrzegamy rzeczywistość za pomocą narządów zmysłów, a następnie analizujemy używając do tego dualizmu i licznych koncepcji, jak język chociażby, możemy używać tych narzędzi do osiągnięcia stanu, w którym wszelkie doświadczenie wyzwala się samo, poza ograniczonymi metodami poznawczymi obserwatora. Być może właśnie to w swej enigmatycznej postawie stara się przekazać autor? 




Lecz nie. On uparcie twierdzi, że nie próbuje niczego przekazać. Nie stara się nikomu otworzyć oczu, ani dostroić serca. Zwyczajnie korzysta ze swoich zmysłów rejestrując rzeczywistość, a następnie ze swojego warsztatu archiwizując ją. Jest jak liryczna kamera o wielu filtrach, które odpowiadają za jakość odbitek doświadczenia. Taka forma poezji jest dla mnie całkowicie niezrozumiała.

Czym jest poezja, która nie ocala
Narodów ani ludzi?
Wspólnictwem urzędowych kłamstw,
Piosenką pijaków, którym za chwilę ktoś poderżnie gardła,
Czytanką z panieńskiego pokoju.

Fragment wiersza "Przedmowa"
Czesława Miłosza



Zdaję sobie sprawę, że Pan Jarniewicz jest dużo bardziej wykształcony w zakresie poezji ode mnie i sądzę, że każdy, kto zagłębi się w jego twórczość osiągnie to samo rozpoznanie, jednakże trapi mnie wątpliwość: czy poezja rzeczywiście wymaga wykształcenia? Artur Rimbaud wszystkie swoje najlepsze wiersze napisał między szesnastym a dwudziestym pierwszym rokiem życia. Był wybitnie uzdolniony i miał wysokie osiągnięcia w nauce, lecz porzucił wszystko i przyłączył się do Komuny Paryskiej. Nie skończył uniwersytetów, nie czerpał nauk od mistrzów, a jednak stał się legendą. 

Czyż nie jest tak, że wielkie poematy piszą się same, afirmując kolejne strofy w doświadczeniach artysty? Oczywiście potrzeba tu narzędzi, warsztatu, by wiernie uformować treść, gdyż nawet parobek zdolny jest doświadczyć transcendencji, lecz w efekcie jedynie zaniemówi. Nie jest jednak wymogiem, a już z pewnością nie wyznacznikiem jakości poematu, poziom wykształcenia poety. Istotniejsze wydaje się, co wpływa na twórcę wiersza. Jeśli inspiracja płynie z licznych dzieł literackich, czytanych w przerwach między spółkowaniem w zaciszu hotelowych pokoi, zagłuszanym jedynie przez medialny szum, nie należy się spodziewać czyjegokolwiek ocalenia, a raczej zestawienia seksu z Lepperem i samouwielbienia wykształconego bałwochwalcy.

Maciej Michalski

Jerzy Jarniewicz - Pogotowie Literackie


Spotkania w Biurze Literackim to świetna okazja by odświeżyć swoje spojrzenia na bogaty świat polskich poetów. W ostatni czwartek klub miał zaszczyt gościć Jerzego Jarniewicza, poetę, tłumacza i zarazem krytyka literackiego. Jarniewicz ma na swoim koncie ponad 10 tomików oraz wiele przekładów, m.in. Jamesa Joyce`a
Spotkanie rozpoczęło się od przeczytania jednego z wierszy z nowego tomiku, Na dzień dzisiejszy i chwilę obecną. I tak, mieliśmy okazję posłuchać, określanego przez autora mianem elegijnego erotyku, utworu Nike w kawałkach .
Wspomniany wiersz, inspirowany jest zdjęciem z 1964r. Transport pomnika Nike, autorstwa Aleksandra Jałosińskiego. Jak się dowiedzieliśmy, w samym wierszu są dwie Nike. Jedna, ta z krwi i kości, wyglądająca na ważną dla autora kobietę, być może z przeszłości . Druga natomiast, to wykuta z kamienia piękność. Za sprawą wiersza, autor próbuje nam przybliżyć zawartą na zdjęciu erotykę. W istocie, gdy przyjrzymy się mu chwilę dłużej, wiemy już, co poeta miał na myśli. Nike na nim, to prawie płynąca w powietrzu eteryczna postać, z pełnymi piersiami, otoczona mężczyznami i skromnie „odziana” chustą w pasie.
Po zakończonej prezentacji, Jerzy Jarniewicz z chęcią odpowiedział na kilka pytań. Jedno z nich dotyczyło erotyki w jego poezji. Czym jest i czemu służy. Poeta mówił o tym, jak postrzegamy świat będąc pogrążonym w uczuciu i dlaczego tak naprawdę zajął się twórczością artystyczną – wszak nie dla pieniędzy. Po krótkim dialogu z publicznością autor zapoznał nas z innymi pozycjami ze swojego najnowszego tomiku.
Całe spotkanie, przebiegło w kameralnej i cichej atmosferze wrocławskich kamieniczek. Z miłą chęcią, powrócę tu na kolejne spotkanie.

Paulina Malarz

Co o Jerzym Jarniewiczu wiedzieć należy…

Polski poeta, krytyk literacki i tłumacz. Urodzony 4 maja 1958 roku w Łowiczu. Wykładowca literatury angielskiej uniwersytetów Warszawskiego i Łódzkiego, oraz członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Collegium Invisibile. Od 1994 roku redaktor "Literatury na Świecie". Współpracuje z "Gazetą Wyborczą", "Tygodnikiem Powszechnym" i "Tyglem Kultury". Absolwent XXI Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Prusa w Łodzi. W 1982 roku ukończył anglistykę na Uniwersytecie Łódzkim, następnie dwa lata później filozofię. Zadebiutował tomem wierszy Korytarze w 1984 roku. W 1999 był stypendystą rządu amerykańskiego, uczestnicząc w International Writers Program w Iowa. W 2008 roku został nominowany do Literackiej Nagrody Nike. Laureat Nagrody Miasta Łodzi. Uhonorowany Laurem Polskiej Izby Książki. Za zasługi dla kultury odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi oraz Brązowym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Na stałe zamieszkały w Łodzi.

Szymon Wojciechowski