Jorge Bucay to argentyński pisarz, z wykształcenia lekarz psychiatra, który w swoich książkach opisuje cel i sens życia.
Jego
najbardziej znanym dziełem są „Listy do Klaudii” (”Cartas
para Claudia”). Jest to zbiór kilkunastu listów do dawno
niewidzianej przyjaciółki. Zapisuje w nich swoje refleksje,
obserwacje i bardzo rozbudowane hipotezy. Przez te listy poznajemy
człowieka, który codziennie dotyka problemu ludzkiego ”ja”,
stara się pomóc swoim pacjentom przez opowiadanie im przypowieści,
nakłanianie ich do zastanowienia się nad własnym życiem i może
poszukania szczęścia gdzie indziej.
Poniższy
tekst jest autorskim tłumaczeniem fragmentów rozdziału ”Rumbo y
felicidad” (Kierunek i szczęście) z wybranej książki pt. ”
Las 3 preguntas. ¿Quién soy? ¿Adónde voy? ¿Con quién?” ( Trzy
pytania: Kim jestem? Dokąd zmierzam? Z kim zmierzam?)
…………………………………………………………………………………………………………………………………
Pewien
mężczyzna wypłynął z portu na swojej małej żaglówce, aby
popływać przez kilka godzin. Kiedy żeglował zaskoczyła go silna
burza, taka, że nie był w stanie zapanować nad łódką. Żaglówkę
spychało coraz bardziej i bardziej w głąb morza, więc zrzucił
żagle, rzucił kotwice i schował się w kajucie.
Kiedy
burza się uspokoiła a wiatr ucichł mężczyzna wyłonił się na
pokład i obszedł łódkę od dziobu aż po rufę, miał szczęście.
Łódka była cała. Nie przeciekała, woda pitna była na swoim
miejscu, a żagle były nieposzarpane i zdatne do użytku. Żeglarz
uśmiechnął się i podniósł wzrok, aby rozpocząć powrót do
portu. Jednak nie zdawał sobie sprawy jak daleko zwiał go sztorm,
kiedy rozejrzał się dookoła widział tylko i wyłącznie wodę.(…)
W
tym momencie, chociaż może wydawać się to kłamstwem, w całej
historii pojawia się cud. Niebo otworzyło
swoje podwoje, boski krąg pojawił się na niebie a promyk
nieziemskiego światła oświetlił żaglówkę, dokładnie tak jak
na filmach. I można było usłyszeć niesamowicie głęboki głos:
-Co
się stało?
Mężczyzna upadł na kolana i zaczął
szlochać.
- Nie wiem gdzie jestem, zgubiłem się,
oświeć mnie Boże, błagam.
Głos mu odpowiedział:
-Twoja pozycja
to 38 stopni południowej szerokości geograficznej i 29 stopni
wschodniej długości geograficznej.
- Dzięki ci Panie - rzekł mężczyzna, wciąż klęcząc na
pokładzie.
Niebo zaczęło się zamykać. Żeglarz po chwili znów
zaczął szlochać.
- Jestem zgubiony, jestem zgubiony.
Właśnie zdał sobie sprawę, że świadomość tego gdzie się jest
nie oznacza wcale odnalezienia. Niebo o otworzyło się po raz drugi.
– A teraz, co się stało?- zapytał Głos.
– Tak
naprawdę, nie wystarczy wiedzieć gdzie jestem, potrzebuję jeszcze
wiedzieć, dokąd zmierzam.
– Dobrze - powiedział Głos - to akurat
proste, płyniesz do Buenos Aires.
I kiedy Niebo zaczęło
się zamykać, mężczyzna zaprzeczył.
– NIE! NIE! Nie ma dla mnie nadziei, jestem zgubiony.
Niebo otworzyło się po raz trzeci.
- Co znowu
się stało?
- Cóż, wiedząc gdzie
jestem i dokąd zmierzam, muszę jeszcze wiedzieć, gdzie to miejsce
leży.
– Buenos
Aires leży na 38 stopniach….
– Nie! Nie! - przerwał żeglarz - pomóż mi
Boże, nie wystarczy wiedzieć gdzie jestem i gdzie chce być,
potrzebuję drogi, wskazówki jak mam dojechać stąd tam. Droga,
Boże, pokaż mi drogę.
Z oczu mężczyzny trysnęły łzy i
nagle z nieba spadł pergamin, nasz bohater rozłożył go i ujrzał
mapę, na której zielonym migającym kolorem było zaznaczone „Tu
jesteś”, niebieskim „Buenos Aires”, a kolorowa wstęga
oznaczała drogę. Rozbitek w końcu był zadowolony, klęknął i
podziękował Bogu za ratunek. Popatrzył na mapę, zapalił silnik,
postawił żagle, spojrzał na horyzont znów zaczął krzyczeć:
- Jestem zgubiony!
I oczywiście miał rację. Biedny
człowiek, nadal był zgubiony. Gdziekolwiek popatrzył widział wodę
i wszystko wiedział, w tej chwili było bezużyteczne. Żeglarz znał
swój cel, swoje położenie i drogę, którą miał zmierzać.
Jednak, aby przestać być zagubionym brakowało mu kierunku, w
którym miałby się skierować.
Jak
żeglarze oznaczają kierunek? Przy pomocy kompasu. Bez niego choćby
się znało drogę na pamięć, nie wiadomo gdzie się skierować.
Przede wszystkim po burzy, przede wszystkim, kiedy wszystko inne
zawiodło.
W
sumie, kurs jest jedną rzeczą, droga inną, a jeszcze inną cel.
Cel
to punkt, w który się zmierza, droga to ścieżka, którą
powinniśmy podążać a kurs to kierunek,
w
jaki powinniśmy się skierować.(…)
Szczęście
to spokój tego, który wie, że zmierza w dobrym kierunku i jest na
właściwej drodze.(…)
tłumaczenie:Klaudia
Sudoł