Szkoła z poezją to projekt realizowany przez Fundację Europejskich
Spotkań Pisarzy we Wrocławiu. Jego celem jest propagowanie czytelnictwa i
zainteresowanie współczesną literaturą uczniów szkół średnich. Udział biorą
celowo wybrane wrocławskie licea. W tym roku padło na naszą szkołę. W ramach
projektu mamy okazję gościć w naszych progach wybitnych polskich poetów,
krytyków i tłumaczy: Piotra Śliwińskiego, Jerzego Jarniewicza, Justynę
Bargielską, Katarzynę Fetlińską i wielu innych.
A
co musimy? Prowadzić bloga, w którym dokumentujemy naszą działalność.
Zamieszczać na nim recenzje, zdjęcia, filmiki. Musimy czytać. Więcej niż
zwykle. Ale przecież chcemy! Założyliśmy koło literacko-dziennikarskie Po dziewiąte, które prowadzi pani Joanna
Stefańska (z pomocą pani Ewy Szuszkiewicz-Poturniak). Kto może do niego
należeć? Każdy licealista z naszego zespołu szkół. Zapraszamy!
Dlaczego piszę?
Bo pisanie słów wydaje
się prostsze od ich wypowiedzenia,
Bo zdania zapisane za pomocą
znaków wydają się mieć większe znaczenie,
Bo w ten sposób potrafię wyrazić
wszystko.
Alena Loreth
Dlaczego Szkoła z poezją?
Nadszedł wrzesień, sam początek
roku szkolnego, człowiek jeszcze rozleniwiony, przyzwyczajony do spania tak
długo, aż mu łóżko zupełnie obrzydnie, jakoś na nic specjalnie ochoty nie ma,
klasy za ciasne, najchętniej wróciłoby się na plażę i tam oddało się słodkiemu
lenistwu. Niestety, druga klasa liceum to już nie jest prosta sprawa, więc
dosłownie w momencie przejścia przez próg szkoły wszystko ruszyło z kopyta - tu
sprawdzian, bo matematyczka spieszy się z materiałem, tam kartkówka, bo
wszystkim już hiszpańskie słówka uciekły z pamięci, a jeszcze pani na polskim
coś o jakimś konkursie wspomina. My zupełnie niedobudzeni, a tu padają dziwne
terminy - "Pogotowie literackie", krytycy, poeci, literatura
współczesna, blogi, recenzje - katastrofa! A jednak kilka osób się zgłosiło, w
tym ja. Klasa patrzy ze zdziwieniem - po co spędzać czwartkowe wieczory na spotkaniach
z ludźmi, których nazwiska nic nam nie mówią? Do tego jeszcze teksty pisać,
bloga prowadzić, czytać współczesną
poezję i prozę, która, trzeba to przyznać, niekiedy jest trudniejsza i bardziej
pretensjonalna od czegokolwiek, co omawiamy na lekcjach. Ale pojawiają się
kolejne argumenty za uczestnictwem w projekcie i dość szybko dojrzewa decyzja o
zgłoszeniu się. Pierwszy argument jest bardzo prosty - nagroda. Dziesięć tysięcy
złotych dla grupy i podwyższona ocena na koniec roku za poświęcenie godziny czy
dwóch w tygodniu? Świetny biznes! Poza tym sama lista szkół uczestniczących w
projekcie obudziła w nas ducha rywalizacji - bo kto nie chciałby udowodnić, że Dziewiątka
jest lepsza od Jedynki czy Piątki? Aż szkoda, że Czternastka nie wzięła
udziału, bo mogłoby być jeszcze ciekawiej. Pojawiła się też myśl, że po kilku
takich spotkaniach z krytykami i poetami, po wysłuchaniu interpretacji wierszy,
których sama nigdy bym nie rozgryzła, a także po napisaniu recenzji i
sprawozdań, o wiele łatwiej będzie odnaleźć się w części pisemnej matury z
języka polskiego - praktyki nigdy za wiele. Lecz chyba tym, co ostatecznie
przekonało mnie do zgłoszenia się było pytanie, które zadawałam sobie przy
różnych okazjach - czy ludzie znani w szerokich kręgach, jak na przykład Piotr
Śliwiński, patrzą na literaturę w taki sam sposób, jak my, licealiści z wiedzą
zupełnie podstawową. Chciałam zapytać ich o to, co sądzą o książkach, które czytam
na co dzień, dla przyjemności, czy podzielają opinię większości, czy wręcz
przeciwnie - może uważają, że dzieła popularne i modne tracą w ten sposób na
wartości? To może być jedyna okazja, by te pytania zadać. Po dwóch
"Pogotowiach literackich", wizycie Piotra Śliwińskiego w naszej
szkole i prawie czterystu słowach w pierwszym tekście napisanym przeze mnie w
ramach projektu mogę powiedzieć, że nie żałuję zgłoszenia się. Bardzo dobrze
bawię się na organizowanych spotkaniach, a w ramach przygotowań do tych spotkań
czytamy teksty, po które zapewne nie sięgnęłabym w innych okolicznościach.
Dążenie do wygranej i do zdobycia nagrody powoli schodzi na drugi plan,
podobnie jest z rywalizacją, gdyż, jak się okazało, wiele osób, które
uczestniczą w projekcie, a reprezentują inne szkoły, to moi dobrzy znajomi.
Śliwiński i Fiedorczuk okazali się bardzo sympatycznymi, inteligentnymi ludźmi,
więc i stres związany ze spotkaniami z osobistościami
świata literatury nieco zmalał. Mam wrażenie, że niezależnie od tego, które
miejsce zdobędziemy, będzie to dla mnie bardzo pozytywne doświadczenie.
Anna Hnatkowska
Jak to jest z moją motywacją?
Zawsze lubiłem czytać.
Uwielbiałem przenosić się w inny świat i żyć życiem tamtejszych bohaterów. Już
mama i babcia zaraziły mnie pasją do polskiej literatury z czasów zaborów.
Wciąż zaczytuję się w Sienkiewiczu, Mickiewiczu i Słowackim. Toteż, gdy usłyszałem
pytanie czy są jacyś chętni do udziału w projekcie literackim, kwestią sekund
stało się to, że moja ręka podniosła się ku górze, ale wtedy zapytałem się: „Co
ja wiem o literaturze współczesnej?”. Ręka zadrżała. Wszakże nigdy nie czytałem
nic z polskiej literatury współczesnej. Jednak raz powziętą decyzję staram się
zawsze doprowadzić do końca i lubię wyzwania, jestem wszakże członkiem
samorządu i szkolnego radia. Nie jestem tu jednak za karę. Mam motywację.
Wynika ona stąd, że po długich rozważaniach zrozumiałem, że właśnie o to
chodzi, że nic nie wiem. To jest najlepsze. Nie mam wyrobionej opinii, jestem
na świeżo, z otwartym umysłem. Doszedłem do wniosku, że to idealny moment, aby
przekonać się, jaką dzisiaj mamy literaturę, co naród wie o takiej historii i
literaturze tworzonej w dzisiejszych czasach. I właśnie, dlatego dobrnąłem aż
tutaj i pisząc te słowa uważam to za jeden z lepszych pomysłów w moim życiu i
póki, co… nie żałuję.
Dominik Kossak
Dlaczego?
Projekt ten umożliwia wszystkim
obycie się z literaturą i poezją, rozwija umiejętność dyskusji i twórczego
myślenia. Pozwala poszerzyć wiedzę, poznać świat poetów, pisarzy i krytyków.
Ponieważ nie mam dużej wiedzy na temat współczesnej poezji, chciałabym po tych
miesiącach swobodnie poruszać się w najnowszych tematach polskiej poezji.
Agata Koprowska
Dlaczego?
Projekt „Spotkania z poezją”
wydał mi się bardzo dobrym sposobem, aby dowiedzieć się czegoś o poezji
bezpośrednio od osób ją tworzących.
Agnieszka Łukaszun
I jeszcze raz dlaczego?
Dlaczego
wzięłam udział w tym konkursie? Z różnych powodów, choć większość nadal
pozostaje dla mnie tajemnicą. Naprawdę chciałabym napisać, że poezja jest dla
mnie jak tlen, a imię dostałam po znanej pisarce, czym rodzice przypieczętowali
mój los, bo to przecież tak ładnie brzmi, a ja lubię ładne rzeczy. Szkoda, że
wyżej wymienione powody mają tyle wspólnego z moim życiem, ile mandarynka z
Albertem Einsteinem. Wychodzi więc na to, że jedyne, co mogę zrobić, to napisać
prawdę, wiedząc, że nie będę ani trochę oryginalna.
Nie
lubię wierszy, nie czytam ich, męczę się, gdy omawiamy je w szkole. Według mnie
każdy ma własną interpretację danego utworu i barbarzyństwem jest poszukiwanie
jej wspólnie, a następnie stawianie ocen za nieudolnie napisane prace pod
tytułem „Co autor miał na myśli?”. Zawsze uważałam, że poeta tworząc wiersz,
mógł sobie myśleć o lwach na Antarktydzie, a róże w piątym wersie były białe
tylko dlatego, że takowe rosły w jego ogródku. Oczywiście, potem okazuje się,
że tekst jest satyrą na sytuację polityczną w Polsce i nikomu nie przyjdzie do
głowy, że może się mylić tak samo, jak starożytni uczeni, kiedy twierdzili, że
Ziemia jest płaska. Zauważyłam jednak, że po spotkaniach z tymi, którzy w
literaturze siedzą już długo, mam ochotę znaleźć jakiś wiersz w Internecie i
zastanowić się nad nim, poświęcić trochę czasu, aby zrozumieć, co też autor
miał na myśli.
Innym
powodem były zwolnienia z lekcji. Wiem, że każdy ucieszył się na tę myśl, gdyż
widziałam porozumiewawcze spojrzenia rzucane tu i ówdzie. Nikt nie lubi chodzić
do szkoły, więc zwolnienia z lekcji za aprobatą nauczyciela są naprawdę
motywujące. Nagroda też nie jest bez znaczenia zwłaszcza wtedy, kiedy wykracza
poza zwyczajowy dyplom. Mam ich już zdecydowanie za dużo.
Teraz
nadszedł czas na to, co wszyscy lubią najbardziej, czyli wnioski, jednak ja
napiszę tylko tyle, że miło by było nie dostawać szczękościsku za każdym razem,
kiedy nauczyciel mówi „Dzisiaj będziemy omawiać wiersz”. Chyba naprawdę chcę
się czegoś nauczyć.
Ana Dedeszko