poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Na zakończenie projektu...

Udało nam się! Wytrwaliśmy.

Włożyliśmy wiele trudu, jak i serca, do tworzenia naszego bloga. Niejednokrotnie bywało nam ciężko pogodzić obowiązki redakcyjne ze szkolnymi, ale chcieliśmy znaleźć czas i zrobiliśmy to. Teraz nasza praca zaowocowała wygraną drugiej edycji na najbardziej poetyckie liceum Wrocławia!

Port Literacki, który był dla nas finałem projektu, dobiegł właśnie końca. Pół roku naszej pracy zostało zwieńczone, a my zastanawiamy się co dalej, ponieważ dzięki udziałowi w konkursie, wiele się w nas zmieniło. Projekt ukształtował nasze osobiste spojrzenia na współczesną poezję. Postawiono nas w rolach krytyków, a to nauczyło nas oceniać teksty cudze, jak i własne. Spotkania z zawodowcami, którzy z literaturą obcują na co dzień, pozwoliły nam czerpać z rogu obfitości i zdobyć wiedzę, niezwykle użyteczną do matur, a możliwe, że i niezbędną na przyszłych studiach. Ostatecznie relacje z Portu Literackiego, jak i te inne z wielu pamiętnych spotkań, zmuszały nas do wejścia w skórę dziennikarzy.

Utworzyliśmy zgraną, współpracującą grupę, a dodatkowo motywowani wygraną, chcemy działać dalej. Wraz z naszą „szefową” Joanną Stefańską, postanowiliśmy wznowić działanie zawieszonej tymczasowo gazety szkolnej LO IX – onia Trojańskiego. Niewykluczone, że oznacza to również kontynuowanie aktywności blogerskiej.

Tyle o przeszłości i przyszłości. Dzisiaj cieszymy się z naszego sukcesu, o który ciężko walczyliśmy. Miło jest wreszcie dotrzeć do końca drogi i udać się na wyczekiwany odpoczynek, aby bogatszym o wiedzę i doświadczenie, ruszać w kolejną drogę, po nowe wyzwania.

Dziękujemy wszystkim zaangażowanym:
Po Dziewiąte.



niedziela, 21 kwietnia 2013

21 kwietnia - Ostatni dzień Portu, czyli końcówka projektu.





O godz. 13:00 Klubem Festiwalowym rozpoczął się ostatni dzień Europejskiego Portu Literackiego Wrocław. Na kameralnej scenie jako pierwsza pojawiła się Jorie Graham, która opowiadała nie tylko o „Prześwitach” ale również dawała rady młodym poetą jak pisać. Autorka zostawiła publiczność w zachwyceniu i niedosycie, który na pewno zostanie zaspokojony o godź 18:00 podczas Języków Obcych.







Kolejnym „odpytywanym” był Jerzy Jarniewicz. Podczas słuchania o tomiku "Na dzień dzisiejszy i chwilę obecną" miałyśmy wrażenie z koleżanką, że sam pan Jerzy był lekko zestresowany albo może oczarowany swoją przedmówczynią. Przez scenę przewijały się żarty a sam artysta stwierdził, że "Jarniewiczowi tak bardzo nie wierzyć". Dlaczego nie? :) Spotkanie zakończyło się jakże miłym i romantycznym zdaniem "Tylko wiersze miłosne mają rację bytu. Po co pisać wiersze jeśli się nie kocha?".





Ostatnim gościem Klubu Festiwalowego był Zbigniew Rybczyński, który osobiście mnie zdenerwował. Byłam pod wielkim wrażeniem Jorie Graham tymczasem pan Rybczyński pozwolił sobie na ostrą krytykę osoby amerykanki a także jej poglądów. Juror zamiast opowiadać o konkursie Nakręć Wiersz cały czas wyrażał wzburzenie postawą pisarki czym na pewno zszokował cała publiczność. O samym konkursie nie powiedział nic.




O godz. 14:00 na Scenie Kameralnej Impartu zostało wyświetlonych 15 filmów, które dostały się do ścisłego finału. Wszystkie bardzo interesujące, profesjonalne, emocjonalne, nieco psychodeliczne. Naprawdę współczujemy jurorom, ponieważ mają ciężkie zadanie wybrać ten jeden jedyny.



Monika Pietraszewska

 ________________________________________________________________________________


Konkurs Nakręć wiersz przeniósł w tym roku kolejne kilkanaście utworów na zupełnie nową płaszczyznę – animacje jak i filmy umożliwiają odbiór audiowizualny, który znacząco różni się od przeżywania czytanej poezji papierowej. Dzięki nim, zyskaliśmy również wstęp do świata emocji i wyobraźni twórców, co zaowocowało naprawdę szalonymi doświadczeniami, które wywarły piorunujące wrażenie w niektórych przypadkach.

    
Zaraz po tej odsłonie Laboratorium Literackiego przyszła kolej na Odsiecz, z którą przyszło na pomoc polskiej poezji współczesnej ośmioro autorów, już po debiutach książkowych. Czasu było naprawdę niewiele, co przełożyło się na sposób prowadzenia imprezy przez p. Karola Maliszewskiego, co z przykrością stwierdzam, że rozczarowało część publiczności. Z braku czasu nie robili jednak problemu Jakobe Mansztajn ani Grzegorz Kwiatkowski, którzy bili rekordy czytania na czas i to dość efektownie. Dobre wrażenie zrobił też Waldemar Jocher, choć moimi faworytami są zdecydowanie Izabela Kawczyńska, która fantastycznie oddaje słowami uczucia, i Dawid Majer, kreślący wręcz fenomenalne obrazy słowami na kartkach papieru, tu warto wymienić jeszcze raz Jakobe Mansztajna, który w ekspresowym tempie przedstawiał nam abstrakcyjne i zawiłe sytuacje, zmuszające wyobraźnię słuchacza do takiego samego sprintu.
    
Tempo zwolniło dopiero na kolejnym spotkaniu – planowo z Julią Fiedorczuk, Jerzym Jarniewiczem i Katarzyną Jakubiak, a faktycznie z Barbarą Klicką, która odczytała kilka wierszy p. Fiedorczuk, ku naszemu rozczarowaniu, nieobecnej. Pozwoliło to jednak na dłuższe i spokojniejsze rozmowy z p. Jarniewiczem i p. Jakubiak, o ich ujęciu rzeczywistości w literaturze i pryzmatach, przez które postrzegają świat otaczający ich na co dzień. Tak w swoistej stopklatce antyhistorii możemy dokładnie przyjrzeć się długiemu procesowi tworzenia, choć Na dzień dzisiejszy i chwilę obecną przyniósł on jedynie Nieostre widzenia.
    
Spotkanie z serii Języki obce było przewidywalnie interesujące, a głównym wątkiem, ciągnącym się już zresztą od Przemysława Owczarka, przez Julię Fiedorczuk aż po Jorie Graham była przyroda, jej rola w naszej codzienności i dostrzeganie w niej piękna.
    
Po momencie dla nas kulminacyjnym, jakim było wręczenie nagród Laboratorium Literackiego, w tym i w konkursie Szkoła z poezją, przyszedł czas na zwieńczenie całego tegorocznego festiwalu – ostatni z koncertów – występ Kim Nowak. Można go nazwać ukoronowaniem całej imprezy, gdyż publiczność nie była tak rozochocona i zaangażowana na żadnym z poprzednich wydarzeń muzycznych. Tym miłym, choć stosunkowo mocnym akcentem zakończyła się osiemnasta edycja Europejskiego Portu Literackiego i jedyne, czego pozostaje nam cierpliwie przez kolejny rok wyczekiwać, to jeszcze bardziej zajmująca, zaskakująca i interesująca edycja dziewiętnasta.

Zuzanna Chabielska


Relacja z Portu Literackiego. Sobota, 20 kwietnia.


Klub Festiwalowy


Drugi dzień festiwalu rozpoczął się o godzinie 13, od Klubu Festiwalowego. Trzy krótkie spotkania miały za zadanie zachęcić publiczność do przybycia na wieczorne czytania i koncerty. Jako pierwszy pojawił się Jacek Dehnel ze swoim wyborem wierszy Iwaszkiewicza. Mimo, że na scenie był tylko przez piętnaście minut, już zdążył wzbudzić kontrowersje swoim negatywnym stosunkiem do tego cenionego polskiego poety. Jak sam stwierdził, „przegrzebywanie się przez wszystkie wiersze Iwaszkiewicza było mordęgą”, przyznał, że bardzo wiele z nich jest zupełną katastrofą i „mogłoby ich nie być bez żadnej straty dla polskiej poezji”. Kolejnym gościem był Grabaż – zupełne przeciwieństwo eleganckiego i ekstrawaganckiego Dehnela. Grabowski w sportowej koszulce, białych luźnych spodniach i ze zmęczoną twarzą już na początku stwierdził, że „muzycy nie powinni się wypowiadać przed 16”. Jednak zaraz potem powiedział, że on na muzyce się nie zna, muzykiem nie jest, po prostu myśli dźwiękiem. Chwilę po ustąpieniu miejsca Hasanowi Blasimowi został napadnięty przez dwie uczestniczki projektu i zupełnie zauroczył nas swoją uprzejmością i skromnością, tak różną od tego, co prezentuje podczas koncertów. Gość specjalny Portu, irakijski prozaik Blasim przybył do Impartu prosto z lotniska. Z zaciekawieniem przysłuchiwał się pytaniom prowadzącego, bo nie mógł się nadziwić brzmieniu języka polskiego, który kojarzył mu się nieco z bułgarskim i rosyjskim. My reagowaliśmy bardzo podobnie na każde zdanie wypowiedziane przez niego. Blasim krótko opowiedział o problemach, jakie miał z wydaniem swoich opowiadań, o cenzurze w krajach arabskich i prześladowaniu go. Spotkanie, mimo że zaledwie piętnastominutowe, niewątpliwie zachęciło większość publiczności do przybycia na wieczorne Języki Obce, by wysłuchać opowiadań Irakijczyka.



Laboratorium Literackie


Chwilę później w ramach Laboratorium Literackiego zaprezentowano filmy jeszcze z czasów Portu w Legnicy, w których występowali Marcin Sendecki i Tomasz Broda. W dowcipny sposób przedstawiły one historię projektu „barbarzyńcy i nie”, a także Brodę przy tworzeniu karykatur gości Portu 2003. Panowie nie za bardzo mieli co komentować, więc powspominali dawne czasy i poprosili o minutę ciszy ku pamięci legnickich Portów. Zaraz po tym rozpoczęła się prezentacja prac, które dostały się do finału konkursu „Komiks wierszem”. Były one niezwykle różnorodne – od tych naszkicowanych węglem lub jakby stworzonych w Paincie po bardzo profesjonalne, zrobione z pewnością przez profesjonalnych grafików. Niestety, treści nie możemy ocenić, gdyż wyświetlane były tak krótko, że trudno było nadążyć z przeczytaniem dymków i podpisów. Wyniki konkursu poznamy w niedzielę o godzinie 19.30.



Portowe Projekty

 
Ośmioro debiutantów z najnowszej edycji Połowu zaprezentowało swe wiersze o 15:00 w Imparcie. Poetów przedstawili zgormadzonej na sali niezbyt licznej publiczności jurorzy Połowu 2012: Joanna Mueller, Karol Maliszewski i zastępująca Romana Honeta, Marta Podgórnik - podobno nadzieja polskiej poezji. Właśnie na tej sali okaże się, jaki  los czeka naszą poezję w przyszłości, bo to publiczność zadecyduje tak naprawdę o tym w jakim kierunku podąży polska poezja, a tego dnia było z czego wybierać. Czy ma być ona wulgarna? Pretensjonalna? Skupiająca się na „ja” poety, czy stawiająca się w różnych sytuacjach?  Ponoć każdy zasługuje na szansę, ale może nie każdy powinien. Ci ludzie przedostali się tu pod czujnym okiem jurorów Połowu 2012. Ale czy zestresowany głos Oliwii Betcher, starający się ukazać prawdziwe oblicze wszystkiego Patryk Czarkowski, wulgarny, czasem do bólu, Seweryn Górczak,  Dawid Kujawa, który zdradził muzykę na rzecz poezji i stawia na dysonans,  bezradny w swej poezji  Marcin Kulis, balansujący między poezją, a prozą Marcin Nita, poeta z historiami Szymon Słomczyński,  protegowany przez Martę Podgórnik, nieobecny Maciej Papierski mogą się podobać? Na koniec spotkania powiedział Karol Maliszewski: „Dajcie szansę młodym poetom”. Dałem, nie zachwycili, ale de gustibus est non disputandum.





Nowe Sytuacje


O 16.30 rozpoczęło się kolejne spotkanie - „Nowe Sytuacje”. W czytaniach wzięli udział: Filip Zawada, Katarzyna Fetlińska, Andrzej Sosnowski, oraz Piotr Śliwiński, który przedstawiał gości przybyłym. Co łączy wszystkich twórców wymienionych powyżej? Na pewno niesamowita zdolność przedstawiania własnych wierszy. Pierwszy na scenie pojawił się Filip Zawada wraz ze swoją gitarą basową, podobną do tej, na której zwykł grać sam Paul McCartney. Rozległa się muzyka i głos Filipa... „wystarczyło się mocno odprężyć i kukuryknąć w przestrzeń”... Jak prorok zwiastujący upadek wszelkiej wartości i koniec świata, poeta czyta swoje dzieło do zapętlonych dźwięków instrumentu, które ożywia smyczkiem. Historia... koguta? Rozważania o egzystencji... Na koniec, wyłania się ostatni przeciągnięty ton... „dziękuję bardzo”... rozległy się brawa. Dalej, tylko więcej magii,  następna wychodzi Katarzyna Fetlińska. Poza własnym urokiem zaczyna czarować słowami. W tle pojawiają się obrazy, a ona sama staje się uosobieniem podmiotu. Aktor nie obraca się plecami do sceny, ale czy to nie jest przypadkiem poetka? Gasną światła. „Herzensschatzi, komm. Bim, bam, bom”... i znowu brawa. Jako ostatni, wszedł największy z magików słowa – Andrzej Sosnowski. On nie potrzebował dźwięku instrumentów czy świateł... jego głos wystarczał, abyśmy znaleźli się w zupełnie innym miejscu. W „Aden, Harrar (Gey, Harer, Harer) Tagurrah, Soa (Shewa Soa)”. I po podróży, znowu brawa. Tym razem, jednak publiczność chce być zaczarowana jeszcze raz, co Piotr Śliwiński komentuje: „Już się robi”. I tak z Nadzieją trzeba czekać na następny odcinek - Portu.



Języki Obce


Wczorajsze spotkanie z Hasanem Blasimem w znacznym stopniu przybliżyło słuchaczom kulturę arabską postrzeganą w Europie jako "orientalną". Pisarz, poeta, a jednocześnie reżyser, który urodził się w Bagdadzie opowiadał o realiach panujących w jego ojczyźnie. Niejednokrotnie zaznaczał, że sytuacja polityczna, bieżące wydarzenia z kraju wywierają wpływ na literaturę. Co więcej, podkreślał, że nie zawsze jest ona naznaczona krwią, czy wojną. W tłumaczeniach z języka arabskiego niestety wycina się te humorystyczne fragmenty, przez co w głowie czytelnika pozostają same brutalne obrazy. Możliwość wysłuchania tekstów czytanych przez Hasana w jego ojczystym języku nadała spotkaniu wyjątkowego nastroju. Na sali nie było słychać żadnych szeptów, szmerów... wybrzmiewały tylko niezrozumiałe słowa w rytm muzyki, które z pewnością dotarły do całej publiczności.



Portowe Projekty


Port Literacki to nie tylko festiwal i spotkania z autorami, to również pełna gama różnych projektów, takich jak na przykład Poezją polska od nowa. Zbiory wierszy ukazują się jako antologię 44 utworów danego poety minionego wieku w wyborze współczesnego kolegi bądź koleżanki po piórze.
W sobotę mieliśmy okazję spotkać się z trojgiem, choć można się pokusić o stwierdzenie, że sześciorgiem poetów zaangażowanych w to przedsięwzięcie: Justyną "Staff" Bargielską, Jackiem "Iwaszkiewicz" Dehnelem i Bogusławem Kiercem w roli uzurpatora Jacka "Leśmiana" Gutorowa. Dowiedzieliśmy się jak zbierać wiersze rabując, pertraktując i adorując, zadaliśmy pytania i otrzymałiśmy odpowiedzi od autorów, którzy wydawali się już nie mieć głosu, a jadnak przemówili głosami antologistów. Nam zostaje wybór własnej ścieżki, własnego klucza zbioru kwiatów w wieniec 44 osobistych hitów danego podręcznikowego już poety. Spróbuj i ty, lecz najpierw zajrzyj do Antologii 44!

Piosenki Na Papierze


Z lekkim poślizgiem po godz 21:00 na scenie teatralnej pojawił się Strachy na Lachy. Tak jak w piosence Grabaża „(...) zawsze gramy u siebie!”tak było też i tym razem. Dźwięki gitar i perkusji opanowały cały Impart a głos Krzysztofa słyszeli chyba studenci z pobliskiej Politechniki Wrocławskiej. Publiczność bawiła się doskonale (oczywiście razem z nami) – klaskali, śpiewali, niektórzy wstali ze swoich miejsc aby poskakać do rytmu Strachów. Jedyny minus? Moim zdaniem koncert trwał zdecydowanie za krótko! Oprócz nowych kompozycji brakowało mi kilku starych przebojów, jednak i tak ostatecznie myślę, że warto było spędzić sobotę w Imparcie i uczestniczyć w tym niezwykłym wydarzeniu.



Piosenki na Papierze

Po koncercie, który pozostawił mimo wszystko uczucie niedosytu poszłyśmy na „Muzykę słowa”, gdzie miałyśmy nadzieję zdobyć autograf Grabaża. Sala powoli się zapełniała, głównie fankami Strachów, a na scenie pojawili się ludzie zupełnie inni niż się spodziewaliśmy. Każdy chciał zobaczyć z bliska wykonawców, a tu niespodzianka. Na scenie pojawili się ludzie, którzy stworzyli tomiki wierszy-piosenek. Na scenie zasiedli Filip Zawada (Lech Janerka Śpij Aniele mój/ Bez kolacji) Krzysztof Gajda (Krzysztof „Grabaż” Grabowski Na skrzyżowaniu słów) oraz Wojciech Bonowicz (Bartosz „Fisz” Waglewski Warszafka płonie) i rozmawiali. O muzyce, o roli poezji w muzyce, o tym czy polscy tekściarze są poetami czy nie.  Goście poruszali niezmiernie dużo tematów, nawet był casting na basistę PanKrok, wygrany przez Filipa Zawadę. Serdecznie gratulujemy. W końcu na scenie pojawił się Grabaż. Zmęczony, wypomniał wszystkim, że obiecali mu, że nie będzie musiał nic mówić, a tu proszę wręcz mu każą. Jego czas na scenie, choć krótki, spowodował wybuchy śmiechu widowni, a nawet chwile wzruszenia. Spotkanie dobiegło końca, artysta zszedł ze sceny, a my zdobyłyśmy jego autograf  i zgubiłyśmy długopis.



Laboratorium Literackie


Scena offowa to scena otwarta, dla każdego kto pisze, dla każdego kto nie wydaje. Linia Zmiany Daty, jak sama nazwa wskazuje, odbyła się o północy, już nie na deskach Impartu, tylko na małej scenie w kawiarence obok. Mała scena dla małych, bo do wielkich poetów jeszcze im daleko. Ciężko jest mi pisać obiektywnie, ponieważ nie posiadam szerokiej wiedzy o literaturze, ale w osobistym odbiorze, większość tekstów prezentowanych przez ochotników dzieliła przepaść między tymi które przyszło mi poznać chociażby na lekcjach polskiego. Zdaje się, że na Konradzie Górze, który prowadził spotkanie, też nic nie wywarło większego wrażenia. Ale w tym pomyśle chyba nie o wrażenie chodziło, tylko o pokonanie swojego strachu i zaprezentowanie się, a na pewno każdy kto wyszedł na scenę, po przeczytaniu swojego dzieła, nie pożałował.

sobota, 20 kwietnia 2013

Turniej Szkół!




Ile emocji! Ile nerwów! Ale udało się! Nasza drużyna wygrała Turniej szkół. Okazało się, że najważniejsza była współpraca grupowa to pomogło nam pokonać nasze słabości.

Każda tura była wyzwaniem, każde pytanie przeszkodą, ale jak się okazało wszystko było do pokonania. Nie załamywaliśmy się nawet wtedy, kiedy traciliśmy punkty, albo, kiedy wiersz na prezentacji nie był zbyt wyraźny, bo wystąpiły problemy techniczne. Może trzeba też dodać, że nie prowadziliśmy przez cały czas. Dzięki znajomości filmików, tu ogromny ukłon w stronę Agaty, zdobyliśmy AŻ 6 punktów, co pozwoliło nam uwierzyć jeszcze raz w wygraną. Oby tak dalej! I jeszcze naprawdę wielkie podziękowania naszej pani kapitan Ani, która nie dała się ponieść nerwom i mimo ogromnej presji, dała sobie radę.

Relacja z Portu Literackiego. Piątek, 19 kwietnia.

Piątek, dzień pierwszy Europejskiego Portu Literackiego już za nami, jednak warto do niego wrócić jeszcze na moment. Świętowaliśmy bowiem nie jeden niezwykły jubileusz.

Sam festiwal wkracza w pełnoletniość – tegoroczna edycja jest już osiemnastą, co oznacza, że jest on starszy do niektórych z nas… Na pewno starsi są też autorzy, których możemy spotkać, a czworo z nich w tym roku obchodzi znaczące jubileusze – nagrodzona Noblem, niemieckojęzyczna poetka Herta Müller, jak i Lech Janerka razem z nami świętowali swoje sześćdziesiąte urodziny.

Bogusław Kierc i Ryszard Krynicki w ramach spotkania „43” dzielili się wspomnieniami z dzieciństwa, siedząc na powrót w szkolnych ławkach, (przy których kilka godzin wcześniej wywalczyliśmy zwycięstwo w Turnieju Literackim) a obaj panowie urodzili się właśnie w roku 1943, tym samym ich jubileusze to siedemdziesiątki. Opowieści, zdjęcia i czytania, tak można bardzo lakonicznie opisać ten wieczór, jednak atmosfera panująca wtenczas w Imparcie była wyjątkowa, na swój sposób intymna. Zarówno dzieciństwo i młodość p. Krynickiego, jaki i p. Kierca przypadały na trudne, okrutne czasy w historii naszego kraju, zatem i w ich wspomnieniach pobrzmiewały straszne echa tego, czego byli świadkami. Ich świat, ich Polska jest zupełnie inna niż nasza. Tego wieczora zechcieli się swoim postrzeganiem podzielić.

Nie był to jednak koniec jubileuszy – później mieliśmy okazję usłyszeć kolejnego jubilata – Lecha Jarenkę w koncercie. Klimat imprezy był już zdecydowanie inny niż w przypadku „43”, wszyscy dobrze się bawili wyśpiewując wspólnie z autorem teksty wydane w tomie „Śpij aniele mój/Bez kolacji”. Sam Lech Janerka przedstawił zupełnie nowy pomysł na koncert – zważywszy na charakter tego piątkowego (a scena teatralna z koncertem rockowym daje ciekawe połączenie) zaproponował spotkania koncertowo-autorskie, lecz idea okazała się dość trudna do wykonania.

Oczywiście działo się zdecydowanie więcej! Salon polityki, spotkania z Hertą Müller, Bohdanem Zadurą, Martą Podgórnik i Filipem Wyszyńskim, oraz zdecydowanie najbardziej wyczekiwany przez nas: turniej projektu Szkoła z Poezją, w którym udało nam się zająć pierwsze miejsce!


  
Zuzanna Chabielska

niedziela, 14 kwietnia 2013

Po co komu "Szkoła z Poezją"?

Szkoła z poezją to projekt realizowany przez Fundację Europejskich Spotkań Pisarzy we Wrocławiu. Jego celem jest propagowanie czytelnictwa i zainteresowanie współczesną literaturą uczniów szkół średnich. Udział biorą celowo wybrane wrocławskie licea. W tym roku padło na naszą szkołę. W ramach projektu mamy okazję gościć w naszych progach wybitnych polskich poetów, krytyków i tłumaczy: Piotra Śliwińskiego, Jerzego Jarniewicza, Justynę Bargielską, Katarzynę Fetlińską i wielu innych. 

A co musimy? Prowadzić bloga, w którym dokumentujemy naszą działalność. Zamieszczać na nim recenzje, zdjęcia, filmiki. Musimy czytać. Więcej niż zwykle. Ale przecież chcemy! Założyliśmy koło literacko-dziennikarskie Po dziewiąte, które prowadzi pani Joanna Stefańska (z pomocą pani Ewy Szuszkiewicz-Poturniak). Kto może do niego należeć? Każdy licealista z naszego zespołu szkół. Zapraszamy!




Dlaczego piszę?
Bo pisanie słów wydaje się prostsze od ich wypowiedzenia,
Bo zdania zapisane za pomocą znaków wydają się mieć większe znaczenie,
Bo w ten sposób potrafię wyrazić wszystko.

Alena Loreth

Dlaczego Szkoła z poezją? 
Nadszedł wrzesień, sam początek roku szkolnego, człowiek jeszcze rozleniwiony, przyzwyczajony do spania tak długo, aż mu łóżko zupełnie obrzydnie, jakoś na nic specjalnie ochoty nie ma, klasy za ciasne, najchętniej wróciłoby się na plażę i tam oddało się słodkiemu lenistwu. Niestety, druga klasa liceum to już nie jest prosta sprawa, więc dosłownie w momencie przejścia przez próg szkoły wszystko ruszyło z kopyta - tu sprawdzian, bo matematyczka spieszy się z materiałem, tam kartkówka, bo wszystkim już hiszpańskie słówka uciekły z pamięci, a jeszcze pani na polskim coś o jakimś konkursie wspomina. My zupełnie niedobudzeni, a tu padają dziwne terminy - "Pogotowie literackie", krytycy, poeci, literatura współczesna, blogi, recenzje - katastrofa! A jednak kilka osób się zgłosiło, w tym ja. Klasa patrzy ze zdziwieniem - po co spędzać czwartkowe wieczory na spotkaniach z ludźmi, których nazwiska nic nam nie mówią? Do tego jeszcze teksty pisać, bloga  prowadzić, czytać współczesną poezję i prozę, która, trzeba to przyznać, niekiedy jest trudniejsza i bardziej pretensjonalna od czegokolwiek, co omawiamy na lekcjach. Ale pojawiają się kolejne argumenty za uczestnictwem w projekcie i dość szybko dojrzewa decyzja o zgłoszeniu się. Pierwszy argument jest bardzo prosty - nagroda. Dziesięć tysięcy złotych dla grupy i podwyższona ocena na koniec roku za poświęcenie godziny czy dwóch w tygodniu? Świetny biznes! Poza tym sama lista szkół uczestniczących w projekcie obudziła w nas ducha rywalizacji - bo kto nie chciałby udowodnić, że Dziewiątka jest lepsza od Jedynki czy Piątki? Aż szkoda, że Czternastka nie wzięła udziału, bo mogłoby być jeszcze ciekawiej. Pojawiła się też myśl, że po kilku takich spotkaniach z krytykami i poetami, po wysłuchaniu interpretacji wierszy, których sama nigdy bym nie rozgryzła, a także po napisaniu recenzji i sprawozdań, o wiele łatwiej będzie odnaleźć się w części pisemnej matury z języka polskiego - praktyki nigdy za wiele. Lecz chyba tym, co ostatecznie przekonało mnie do zgłoszenia się było pytanie, które zadawałam sobie przy różnych okazjach - czy ludzie znani w szerokich kręgach, jak na przykład Piotr Śliwiński, patrzą na literaturę w taki sam sposób, jak my, licealiści z wiedzą zupełnie podstawową. Chciałam zapytać ich o to, co sądzą o książkach, które czytam na co dzień, dla przyjemności, czy podzielają opinię większości, czy wręcz przeciwnie - może uważają, że dzieła popularne i modne tracą w ten sposób na wartości? To może być jedyna okazja, by te pytania zadać. Po dwóch "Pogotowiach literackich", wizycie Piotra Śliwińskiego w naszej szkole i prawie czterystu słowach w pierwszym tekście napisanym przeze mnie w ramach projektu mogę powiedzieć, że nie żałuję zgłoszenia się. Bardzo dobrze bawię się na organizowanych spotkaniach, a w ramach przygotowań do tych spotkań czytamy teksty, po które zapewne nie sięgnęłabym w innych okolicznościach. Dążenie do wygranej i do zdobycia nagrody powoli schodzi na drugi plan, podobnie jest z rywalizacją, gdyż, jak się okazało, wiele osób, które uczestniczą w projekcie, a reprezentują inne szkoły, to moi dobrzy znajomi. Śliwiński i Fiedorczuk okazali się bardzo sympatycznymi, inteligentnymi ludźmi, więc i stres związany ze spotkaniami  z osobistościami świata literatury nieco zmalał. Mam wrażenie, że niezależnie od tego, które miejsce zdobędziemy, będzie to dla mnie bardzo pozytywne doświadczenie.

Anna Hnatkowska

Jak to jest z moją motywacją?
Zawsze lubiłem czytać. Uwielbiałem przenosić się w inny świat i żyć życiem tamtejszych bohaterów. Już mama i babcia zaraziły mnie pasją do polskiej literatury z czasów zaborów. Wciąż zaczytuję się w Sienkiewiczu, Mickiewiczu i Słowackim. Toteż, gdy usłyszałem pytanie czy są jacyś chętni do udziału w projekcie literackim, kwestią sekund stało się to, że moja ręka podniosła się ku górze, ale wtedy zapytałem się: „Co ja wiem o literaturze współczesnej?”. Ręka zadrżała. Wszakże nigdy nie czytałem nic z polskiej literatury współczesnej. Jednak raz powziętą decyzję staram się zawsze doprowadzić do końca i lubię wyzwania, jestem wszakże członkiem samorządu i szkolnego radia. Nie jestem tu jednak za karę. Mam motywację. Wynika ona stąd, że po długich rozważaniach zrozumiałem, że właśnie o to chodzi, że nic nie wiem. To jest najlepsze. Nie mam wyrobionej opinii, jestem na świeżo, z otwartym umysłem. Doszedłem do wniosku, że to idealny moment, aby przekonać się, jaką dzisiaj mamy literaturę, co naród wie o takiej historii i literaturze tworzonej w dzisiejszych czasach. I właśnie, dlatego dobrnąłem aż tutaj i pisząc te słowa uważam to za jeden z lepszych pomysłów w moim życiu i póki, co… nie żałuję.

Dominik Kossak

Dlaczego?
Projekt ten umożliwia wszystkim obycie się z literaturą i poezją, rozwija umiejętność dyskusji i twórczego myślenia. Pozwala poszerzyć wiedzę, poznać świat poetów, pisarzy i krytyków. Ponieważ nie mam dużej wiedzy na temat współczesnej poezji, chciałabym po tych miesiącach swobodnie poruszać się w najnowszych tematach polskiej poezji.

Agata Koprowska

Dlaczego?
Projekt „Spotkania z poezją” wydał mi się bardzo dobrym sposobem, aby dowiedzieć się czegoś o poezji bezpośrednio od osób ją tworzących.

Agnieszka Łukaszun
                                                   

I jeszcze raz dlaczego?
Dlaczego wzięłam udział w tym konkursie? Z różnych powodów, choć większość nadal pozostaje dla mnie tajemnicą. Naprawdę chciałabym napisać, że poezja jest dla mnie jak tlen, a imię dostałam po znanej pisarce, czym rodzice przypieczętowali mój los, bo to przecież tak ładnie brzmi, a ja lubię ładne rzeczy. Szkoda, że wyżej wymienione powody mają tyle wspólnego z moim życiem, ile mandarynka z Albertem Einsteinem. Wychodzi więc na to, że jedyne, co mogę zrobić, to napisać prawdę, wiedząc, że nie będę ani trochę oryginalna.
Nie lubię wierszy, nie czytam ich, męczę się, gdy omawiamy je w szkole. Według mnie każdy ma własną interpretację danego utworu i barbarzyństwem jest poszukiwanie jej wspólnie, a następnie stawianie ocen za nieudolnie napisane prace pod tytułem „Co autor miał na myśli?”. Zawsze uważałam, że poeta tworząc wiersz, mógł sobie myśleć o lwach na Antarktydzie, a róże w piątym wersie były białe tylko dlatego, że takowe rosły w jego ogródku. Oczywiście, potem okazuje się, że tekst jest satyrą na sytuację polityczną w Polsce i nikomu nie przyjdzie do głowy, że może się mylić tak samo, jak starożytni uczeni, kiedy twierdzili, że Ziemia jest płaska. Zauważyłam jednak, że po spotkaniach z tymi, którzy w literaturze siedzą już długo, mam ochotę znaleźć jakiś wiersz w Internecie i zastanowić się nad nim, poświęcić trochę czasu, aby zrozumieć, co też autor miał na myśli.
Innym powodem były zwolnienia z lekcji. Wiem, że każdy ucieszył się na tę myśl, gdyż widziałam porozumiewawcze spojrzenia rzucane tu i ówdzie. Nikt nie lubi chodzić do szkoły, więc zwolnienia z lekcji za aprobatą nauczyciela są naprawdę motywujące. Nagroda też nie jest bez znaczenia zwłaszcza wtedy, kiedy wykracza poza zwyczajowy dyplom. Mam ich już zdecydowanie za dużo.         
Teraz nadszedł czas na to, co wszyscy lubią najbardziej, czyli wnioski, jednak ja napiszę tylko tyle, że miło by było nie dostawać szczękościsku za każdym razem, kiedy nauczyciel mówi „Dzisiaj będziemy omawiać wiersz”. Chyba naprawdę chcę się czegoś nauczyć.

Ana Dedeszko

piątek, 5 kwietnia 2013

Przez żołądek do młodych

W oczekiwaniu na Port Literacki nie zwolniliśmy tempa. Już miesiąc przed rozpoczęciem imprezy założyliśmy stronę na Facebooku, na której będziemy relacjonować to wydarzenie. Niestety, mimo wspominania znajomym bliższym i dalszym o stronie, niewiele osób zdecydowało się ją śledzić. Nie zniechęciło nas to - wręcz przeciwnie. Zdecydowaliśmy się dotrzeć do młodych ludzi i rozreklamować Port i nasz udział w nim, działając według powiedzenia "przez żołądek do serca". W ten sposób trzy laptopy, czterdzieści pięć babeczek i całe mnóstwo najróżniejszych ciastek i cukierków zapewniło nam zainteresowanie ponad stu osób! Uczniowie i nauczyciele z naszej szkoły, widząc na korytarzu stoły ze słodyczami, podchodzili zaciekawieni akcją. Po wytłumaczeniu przez nas, czym jest Szkoła z Poezją i Port, "lajkowali" naszą stronę "Europejski Port Literacki piórem Dziewiątki" i dostawali wybrane ciastko. Ruch był ogromny, laptopy rozgrzane do czerwoności, a wypieki znikały w niesamowitym tempie. Wynikiem akcji jest 214 osób, które śledzić będą naszą relację z Impartu, oraz wiele motywacji i pozytywnej energii, zapewnione nam przez wszystkich, którzy zainteresowali się i docenili naszą pracę.


Anna Hnatkowska