piątek, 21 września 2012

Julia Fiedorczuk - Pogotowie Literackie



Na  spotkaniu naszej grupy poprzedzającym Port Literacki dostaliśmy wiersz Julii Fiedorczuk pod tytułem Fort-Da. Nie zrozumiałam go do końca - wiele sformułowań wydawało mi się co najmniej dziwnych, a ogólny sens dość mglisty …Jednak z pewnością było w nim coś intrygującego.

W pierwszej części spotkania, autorka objaśniała nam poszczególne fragmenty swojego utworu. Rozpoczęła od tytułu. Fort-Da. ..

Był on dla mnie niezrozumiały. Myślałam, że jest to nazwa jakiegoś fortu lub po prostu bezsensowny zlepek liter. Okazało się jednak, że ma dużo głębsze znaczenie. W ten sam sposób został nazwany najsłynniejszy fragment w książce Freuda - moment, w którym przechodzi od optymistycznych tematów (popęd miłości) do pesymistycznych (popęd śmierci). Opisywana jest w nim zabawa półtorarocznego wnuczka autora. Brał on do ręki przeróżne małe przedmioty i wszystkie odrzucał od siebie, najlepiej poza zasięg wzroku, krzycząc przy tym: „Oooo!”. Freud dopatrzył się w tym niemieckiego słowa „fort”, które w języku polskim oznacza „precz”. Następnym razem zabawa została nieco zmodyfikowana – małe obiekty zastąpiła szpulka nici, która po każdym kolejnym wrzuceniu jej pod kołyskę, zostawała wyciągana z okrzykiem:„ Da!” ( „jest”). Było to więc nic innego jak gra w „Nie ma – jest”.

Z pozoru bezmyślna rozrywka. Jednak tak naprawdę jest to przełomowy moment w życiu dziecka. Zaczyna ono sobie zdawać sprawę, że istnieje taki stan jak nieobecność. Wcześniej zna tylko obecność. Jest więc to nie tylko zabawa, ale też zdanie sobie sprawy z tego, że rzeczy są kruche i nietrwałe, że istnieje coś takiego jak śmierć…

Zrozumienie tytułu wiersza wyjaśniło mi wiele. Fakt, że Julia Fiedorczuk zatytułowała tak swój utwór zainteresował mnie.

Później wyjaśnione zostało kilka kolejnych wersów:

śniło mi się, że byłam złym starcem, mówi
moja córka w piżamce koloru lobelli, kiedy
siedzimy przy stole jak portrety w sepii
poranka, kurz w moich oczach a w jej (…)”

Pierwszy wers to słowa autentycznej córki autorki, które zostały wypowiedziane w samą porę - Julia Fiedorczuk dostała wiadomość, że ma tydzień na stworzenie wiersza do tomiku „Noir” Marcina Sendeckiego. Brakowało jej tylko pomysłu… W momencie, w którym usłyszała wyżej wspomniane wyznanie, już wiedziała, o czym napisze.

Lobella… - nazwa pięknego kwiatu o pastelowym kolorze… Patrząc na niego, nie zdajemy sobie sprawy, z tego, że jest on trujący. „Piżamka w kolorze lobelli” to kontrast pomiędzy tym, co dziecięce, przyjemne, miłe a tym, co przykre, smutne, trudne do wyjaśnienia. Czyli w tym wypadku śmierci.

„Portrety w sepii” odnoszą się do czegoś, co stało się wątkiem później bardziej rozwiniętym przez poetkę -  że właściwie nie jesteśmy w stanie żyć „ tu i teraz”. W momencie, w którym uświadamiamy sobie, że jesteśmy „tu”, to już nie ma „teraz”. Podsumowując, od obecności oddala nas uświadomienie sobie tej obecności.
Dowiedziałam się, że użycie przerzutni może dać  wrażenie, że czas (tak samo jak zdanie) zostaje przepołowiony.

Zabawa w śmierć była jednak tym, co najbardziej mnie zastanawiało. Czy chodziło o jakąś faktyczną grę, czy też była to tylko forma służąca uświadomieniu dziecku istoty śmierci?

Nastąpił czas na pytania. Różne. Dotyczące różnorakich problemów. Jednym z nich była kwestia ‘rozumienia’ poezji. Według pani Julii, wystarczy „jedynie” zmierzyć się z trudnością, skupić się, wytężyć uwagę. Ponadto należy umieć zrównoważyć odczuwanie utworu z rozbieraniem go na części - te pozornie wykluczające się metody w rzeczywistości mogą się łączyć. W zasadzie jednak utwór zostaje zrozumiany prawidłowo wówczas, gdy potrafimy się wzruszyć sytuacją w nim przedstawioną.

Jeszcze jeden moment spotkania utkwił mi szczególnie w pamięci – stwierdzenie Julii Fiedorczuk: „ Nie można być poetką. Można nią tylko bywać”.

Na mnie bohaterka spotkania wywarła bardzo pozytywne wrażenie. Mówiła swobodnie, ciekawie, potocznym językiem, odpowiadała szczerze na zadawane pytania. I to, co mnie zachwyciło – po tym spotkaniu naprawdę zrozumiałam sens wiersza  Fort – da!

Magdalena Białek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz