środa, 19 grudnia 2012

Anton P. Czechow - Gruby i chudy

Na Nikołajewskim dworcu kolei żelaznej spotkali się dwaj przyjaciele. Jeden był gruby, a drugi chudy. Gruby dopiero co skończył jeść i jego usta, jakby umazane tłuszczem, błyszczały niczym śliwki. Roztaczał zapach sherry i fleur d’orange’u. Chudy dopiero co wyszedł z pociągu, obładowany walizkami, kuframi i pakunkami. Pachniało od niego szynką i fusami kawy. Zza jego pleców wyglądała szczuplutka kobieta z długim podbródkiem – jego żona oraz wysoki chłopak z przymrużonymi oczami– ich syn.

- Porfiry! – zawołał gruby, widząc chudego. – Co u ciebie słychać? Mój kochany! Kopę lat się nie widzieliśmy!
- No nie! – zdziwił się chudy - Misza! Przyjaciel z dzieciństwa! Jak się tu znalazłeś?

Przyjaciele trzykrotnie się ucałowali i popatrzyli na siebie oczami pełnymi łez. Obaj byli przyjemnie zaskoczeni.

- Mój miły! – zaczął chudy po przywitaniu się.- Nie spodziewałem się! Co za niespodzianka! No, popatrz na mnie! Taki sam z ciebie przystojniak, jakim byłeś! Oj, panie Boże! Co u Ciebie słychać? Jesteś bogaty? Żonaty? Ja już się ożeniłem, jak widzisz. To moja żona, Luiza, z domu Wancenbach, luteranka…A to jest mój syn Nafanaił, uczeń trzeciej klasy. Nafanaił, popatrz, to przyjaciel z mojego dzieciństwa! W gimnazjum razem się uczyliśmy!

Nafanaił chwilkę pomyślał, po czym zdjął czapkę.

- W gimnazjum razem się uczyliśmy! – kontynuował chudy. – Pamiętasz jak ciebie drażnili? Nazywali cię Herostratem *) , bo podpaliłeś papierosem dziennik. A ja byłem Efialtesem**) za to, że uwielbiałem skarżyć. Ho, ho…Byliśmy dziećmi! Nie bój się Nafani! Podejdź bliżej do niego… A to moja żona, z domu Wancebach, luteranka.

Nafanaił chwilkę pomyślał i schował się za plecami ojca.

- No, jak żyjesz, przyjacielu? – zapytał gruby, z zachwytem spoglądając na kolegę. – Pracujesz gdzieś? Zdobyłeś coś?

- Służę, mój miły! Jestem asesorem kolegialnym już drugi rok i zdobyłem order Stanisława. Zapłata niewielka...Ale, Bóg z nią! Żona daje lekcje muzyki, a ja prywatnie robię cygara z drewna. Wspaniałe cygara! Biorę rubla za sztukę. Jeśli kto weźmie dziesięć, albo więcej ten dostaje zniżkę. Radzimy sobie jakoś. Pracowałem, wiesz, w departamencie, a teraz jestem urzędnikiem w tym samym ministerstwie…Teraz tutaj będę służył. No, a u ciebie co słychać? Pewnie już jesteś radcą stanu? Tak?

- Nie mój miły, celuj wyżej – powiedział gruby. – Zyskałem stopień tajnego radcy. Dostałem dwie gwiazdy…

Chudy nagle zbladł, skamieniał, ale zaraz jego twarz wykrzywiła się w szerokim uśmiechu, a z oczu posypały się iskry. Znieruchomiał, zgarbił się, skulił…Walizki, kufry, pakunki zmalały, zgięły się… Długi podbródek jego żony jeszcze bardziej się wydłużył, Nafanaił wyprostował się i zapiął wszystkie guziki swojego mundurka.

 -Wasza ekscelencjo…Niezmiernie mi przyjemnie. Kto by pomyślał…przyjaciel z dzieciństwa i tak daleko zaszedł! Hi, hi, hi.

-No, dość! – zmarszczył się gruby.- Skąd taki ton? Przecież jesteśmy przyjaciółmi z dzieciństwa. Nie musisz mnie tytułować.

- Wybaczcie… Nie mogę inaczej – zachichotał chudy, jeszcze bardziej się kurcząc – łaskawe zrozumienie waszej ekscelencji…to niczym ożywczy deszcz. To jest wasza ekscelencjo, mój syn Nafanaił…Moja żona Luiza, luteranka, poniekąd…

Gruby chciał coś powiedzieć, ale na twarzy chudego było tyle szacunku, słodyczy i usłużności, że tajnego radcę zemdliło. Odwrócił się od chudego i podał mu rękę na pożegnanie. Chudy uścisnął jemu trzy palce, ukłonił się do ziemi i zaśmiał się jak Chińczyk „hi, hi, hi”. Jego żona uśmiechnęła się. Nafanaił szurnął nogą i upuścił czapkę. Wszyscy troje byli przyjemnie zaskoczeni.

*Herostrat- grecki szewc, który dla sławy podpalił słynną świątynie Diany efejskiej.
**Efialtes - grecki zdrajca, który ułatwił Persom zdobycie Termopilii

tłumaczenie: Magdalena Białek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz