sobota, 6 października 2012

Jerzy Jarniewicz - Relacja z Pogotowia Literackiego

O panu Jerzym Jarniewiczu nie słyszałam przed przystąpieniem do projektu, jednak gdy przeczytałam kilka jego wierszy, zaciekawiona poszłam na spotkanie w Biurze Literackim, by dowiedzieć się więcej o tym artyście. Przyznaję, że niektórych utworów w ogóle nie mogłam zrozumieć i byłam zainteresowana, co autor o nich powie. Wydawało mi się, że ktoś, kto stworzył takie utwory, musi być ciekawą postacią

Czwartkowe spotkanie wspominałam bardzo mile, dlatego cieszyłam się z okazji goszczenia poety w budynku naszego liceum. Autor zaczął od odczytania trzech swoich wierszy, ale tego dnia już nie zagłębialiśmy się w ich treść. Rozmowę zaczęliśmy pytaniem  co autor chce swoimi utworami osiągnąć.  Ucieszyło mnie stwierdzenie, że pan Jarniewicz w żadnym wypadku nie chce wpływać na odbiorcę, bo obecnie wielu artystów lubi manipulować ludźmi za pomocą swoich dzieł. Poeta powiedział nam też, że przede wszystkim pisze dla siebie, choć równocześnie oczywiście chce, aby inni ludzie czytali jego twórczość, jest ciekawy, jak ją odbiorą i jak na nią zareagują. Bardzo spodobało mi się porównanie wydania książki z wkładaniem kija w mrowisko.


Odpowiedź na pytanie o pomysł na okładkę nie zdziwiła mnie. Zgadzam się ze zdaniem, że okładka stanowi sama w sobie część dzieła, jakim jest tomik poetycki. W poezji ważny jest każdy element – nie tylko treść utworu, jego forma, ale także szkice wzbogacające dany wiersz, format książki i różne, z pozoru nieistotne drobiazgi.


Dowiedziałam się też, niejako przy okazji, dlaczego nie mogłam zrozumieć niektórych wierszy artysty. Byłam zdumiona, gdy usłyszałam, że duża część słów, a nawet całych fraz w wierszach pochodzi przykładowo z forum internetowego, które dotyczy sklejania modelów pojazdów lub samolotów. Nie przekonało mnie tłumaczenie, że takie fragmenty w utworach literackich nabierają innego, często głębszego, znaczenia! Zawsze uważałam, że poezja to własny dobór słów, które według poety do siebie pasują i mają sens w zdaniu, wyróżniają jego myśli i uczucia, pozwalają wyrazić siebie, a nie że są to zdania, których sam autor nie rozumie do końca. Bardzo nie podobają mi się wiersze, które są właśnie takimi "składankami" zupełnie niepasujących do siebie zdań. Może taki rodzaj poezji jest dla mnie zbyt wyrafinowany?!

Odnoszące się do cytatu, który codziennie rano mijam na szkolnym korytarzu: "Chodzi mi o to, aby język giętki, powiedział wszystko, co pomyśli głowa” stwierdzenie - "Słowacki się mylił" wydało mi się nie na miejscu. Nie przekonują mnie słowa, że nie mamy żadnej kontroli nad językiem.

Na szczęście pan Jarniewiecz nie zraził mnie do siebie całkowicie. Jego następne słowa skłoniły mnie do poważniejszych refleksji i bardzo dobrze, bo tego oczekiwałam  - że wyjdę ze spotkania i jeszcze długo będę pamiętać, co mi wtedy powiedziano.

A poeta powiedział mimochodem: "Im częściej coś spotykamy, tym gorzej nam idzie spisanie tego, tym bardziej nam to powszechnieje." Nie jest to zdanie podniosłe czy ubrane w poetyckie słowa, ale skłoniło mnie do refleksji na temat naszej wrażliwości w odbiorze świata. . Ten problem zilustrował też dobitny przykład krzesła, które artysta postawił na ławce i kazał osobom obecnym zastanowić się nad przedmiotem, opisać go. Dodał też, że "sztuka udziwnia, żeby przedłużyć nasz kontakt z daną rzeczą". To mądre zdanie również zostało w mojej pamięci.

Myślę, że spotkanie z Jerzym Jarniewiczem będę dobrze wspominać, gdyż nawet te poglądy, które mi się nie podobały, skłoniły mnie do przemyśleń. Spotkanie zachęciło mnie też  do tego, by zauważać zwyczajne rzeczy i sytuacje, i głębiej się nad nimi zastanawiać.
Agnieszka Łukaszun

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz