Czwartek
18. października. W siedzibie Biura Literackiego przy Przejściu
Garncarskim odbyło się spotkanie Marty Podgórnik z młodzieżą
licealną. Pani
Podgórnik rozpoczęła od przeczytania wiersza Translacja,
z nagrodzonego tomiku Rezydencja
surykatek, a
następnie Gorzkich
żali, jako
czegoś "weselszego" na rozluźnienie atmosfery. Ponieważ
recenzja zostanie zamieszczona na stronie szkoły, nie mogę
przytoczyć tych tekstów. Zainteresowanych, którzy skończyli 18
lat odsyłam do tomików autorki.
Taka
to psia ludzka natura, że jak ktoś nie sprawi dobrego wrażenia, to
potem ma ciężko. Pani, Pani Podgórnik nie sprawiła na mnie
wrażenia innego, aniżeli kobiety zasługującej już tylko na
współczucie. Jeśli taka postać odnosi sukcesy na płaszczyźnie
polskiej poezji, to polska poezja również zasługuje na
współczucie.
Kim
ja jestem, by Panią osądzać? Przecież nic o Pani nie wiem. Wiem
natomiast, że powyższy wiersz nie trafia mi w gust. Nie trafia w
gust także rodzicom licealistów obecnych na spotkaniu. Na zarzuty
dotyczące wulgarnego języka używanego przez poetkę w jej
twórczości, odpowiedziała: W
literaturze nie ma wstydu. Jeśli kontekst usprawiedliwia użycie
takich słów - dlaczego tego nie zrobić? Literatura jest po to, by
korzystać z całego rekwizytorium języka. Możemy cytować,
parafrazować, śmiać się, płakać, wszystko nam wolno - dzieci na
wolności.
"Nie,
dopóki żyjesz pod moich dachem i trzymasz nogi pod moim stołem"
zwykł mawiać mój ojciec. Miał całkowitą rację. TYM dzieciom
daleko do wolności, gdyż są dopiero w liceum, spora część z
nich pozostaje niepełnoletnia.
Nie
zarzucam Pani Podgórnik publicznej demoralizacji młodzieży, choć
ewidentnie do tego doszło na spotkaniu Pogotowia Literackiego.
Uważam jedynie, że mogła staranniej dobrać repertuar ze względu
na okoliczności, by nie wprowadzać zgorszenia. Tymczasem olśniona
chwalebnym błyskiem w oczach organizatorki z Fundacji Europejskich Spotkań Pisarzy,
Pani Podgórnik obrosła w pychę i mogło to przesłonić jej
racjonalne myślenie.
Frazą,
która nasuwa mi się, gdy czytam wiersze poetki jest: zawiń
gówno w papierek i powiedz, że to cukierek. Taka,
a nie inna interpretacja wynika z zupełnie odmiennych podejść do
literatury. W mojej opinii literatura ma za zadanie edukować
czytelnika. Otwierać przed nim inne światy i wzbudzać emocje,
których nie ma okazji doświadczać w codziennym życiu, a sam
twórca jest kimś w rodzaju medium między uniwersalnymi
wartościami, a czytelnikiem. Pozwala mu spojrzeć na siebie i
otaczającą go rzeczywistość z innej perspektywy. W tej kwestii
znów pozwolę sobie przytoczyć słowa poetki: To
bardzo krzywdzący stereotyp. Potrzebne jest wykształcenie,
uczciwość i ciężka praca. Można odwołać się do Tymoteusza
Karpowicza czy Ewy Lipskiej - nie jest tak, że cokolwiek spada na
nas z nieba. Wszystko zdobywa się ciężką pracą. Nie ma nic
magicznego w literaturze.
Wieloletnie
obserwacje natury zjawisk pozwoliły mi dojść do wniosku, że nie
ma magii, jeśli się w nią nie wierzy. Wystarczyło wziąć do
siebie sztukę Piotruś
Pan,
Pani poetko! Samo marzenie ma ogromną siłę sprawczą, jeśli
pójdzie się o krok dalej i uwierzy w jego realizację do tego
stopnia, że będzie się PEWNYM sukcesu, to naturalną koleją
rzeczy rzeczywistość dopasuje się do naszych przekonań i nim się
zorientujemy, już otaczać nas będzie manifestujące się marzenie.
To
właśnie jest Magia! Jeśli potrafię w umyśle innym niż mój
stworzyć światy zbudowane z wyobrażeń, to czyż to nie jest
magiczne?
Jeśli zdołam wzbudzić pozytywne emocje u osoby, która przeczyta
mój tekst za tysiąc lat, to czyż to nie jest magiczne? Pani teksty
budzą we mnie negatywne odczucia i niechęć do głębszego ich
poznawania. Nic
o mnie nie wiesz i
niech tak pozostanie. Boję się, czego mógłbym się dowiedzieć o
Pani, o wannie, o Berlinie, o aborcji.
"Poezja
jest rzemiosłem, jak każde inne."
Marta
Podgórnik
Res
ipsa Loquitur.
--
Maciej Michalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz