Choć samo
spotkanie poświęcone było tomowi Nic o mnie nie wiesz, do
którego wiersze wybrał Roman Honet, to zarówno w trakcie samego
spotkania, jak i po nim, to Rezydencja surykatek króluje na
scenie pod jupiterem Podgórnik. Sama poetka przyznała, że Nic o
mnie nie wiesz nie jest jej książką, zatem i ja sięgnęłam
do Rezydencji…, z której to wiersze autorka chętniej
przytaczała. W utworze Ostatni zdrowi ludzie czytamy:
„kultury zwanej wysoką przez
wszystkich, którzy
tak na nią liczyli, że nie poszli do
uczciwej pracy.”
Ten cytat
potraktujmy jako punkt wyjścia do rzucającej się w oczy
niekonsekwencji autorki, do nieścisłości, której ja w jej
rozumowaniu nie jestem w stanie pojąć. Z jednej strony słyszymy,
że to nie talent czy też inny dar jest konieczny do bycia poetą,
cenionym, nagradzanym i ważnym na scenie literackiej artystą.
Jedynie ciężką pracą możemy do tego uczciwie dojść. Z drugiej
ciężko było nie odnieść wrażenia, że poeci są przez swoją
dobrą twórczość w jakiś sposób lepsi, wyżsi od ciemnej masy
czytelników. Zrównanie aktu tworzenia z pracą jak każda inna,
zdawałoby się potwierdzeniem wcześniej wygłoszonej racji, ale
zaraz po nim usłyszeć można, że jednak nie każdy się do tego
nadaje, bo niektórym powinniśmy być jednak wdzięczni, za to, że
właśnie nie piszą. Dla mnie podszyte jest to wszystko hipokryzją,
odnoszę wrażenie, że jest to jedynie próba kreowania wizerunku
„królowej poezji”, z jednoczesną jej profanacją w oczach
idealistycznie jeszcze nastawionego, młodego odbiorcy.
Właśnie, a
propos profanacji, to zarówno w Rezydencji, jak i w rozmowie
wiele razy przewija się temat wszelkich używek. Autorka
kilkakrotnie wspominała o tworzeniu pod wpływem… wrażenia,
zdarzenia, alkoholu. To także wpływa na odbiór jej prac. Jest to
tez duży kontrast w porównaniu z tym, co reprezentują inni poeci.
Może nie jest to zawsze radosne i pełne nadziei, ale na pewno nie
aż tak depresyjnej jak u pani Podgórnik.
Po raz kolejny
widzimy tu niekonsekwencję w wyrażaniu własnych poglądów –
trzeba przeżyć, by móc opisać, ale jednak większość historii
opisanych jest wyimaginowana, jest częścią dzieła alternatywnej
biografii, która to sami tworzymy we wnętrzu własnej głowy.
Co ciekawe, to
same utwory zawarte w tomie, mimo iż bardzo różnorodne pod
względem formy, która jest, zaryzykuję stwierdzenie,
niepowtarzalna w każdym wierszu, to tematy powtarzają się jak na
zaciętej płycie. Można to jednak odczytywać dwojako, bo jeżeli
ktoś szukał zbioru bardzo zróżnicowanego pod względem treści,
to ma prawo się zawieść, lecz jednak jeśli zainteresowany był
spójnym w tym aspekcie tomem, to trafił w przysłowiową
dziesiątkę. A sama tematyka? Uważam, że jest to poetyckie ujęcie
życia rockmana, tak po prostu. Sama postać Gwiazdora Rocka pojawia
się w kilku utworach, a życie, które stereotypowo przypisywane
jest właśnie takim twórcom kultury jest świetnie zobrazowane w
nietypowej formie. Prawda jest jednak, że narkotyki, alkohol i
niezobowiązujące spotkania w hotelowych pokojach powtarzają się
jak w piosence rytm.
Tuż za tą
tematyką kroczy typowy dla środowiska kultury dużo niższej język
– „pełne jego rekwizytorium” jest faktycznie szeroko używane.
Nie każdego to jednak razi, prawda? Skoro już i wcześniej tak
odeszliśmy od konwencjonalnego postrzegania poezji jako wyznacznika
kultury wysokiej, to czemu nie zejść jeszcze stopień niżej? Choć
nie sądzę, żeby posługiwanie się do tego stopnia kontrowersyjnym
językiem było ubliżaniem twórczości. Jeżeli autor sam go używa,
to dlaczego mielibyśmy go za to szykanować? Przecież to twórca
wie najlepiej, jakich słowa są adekwatne do treści, więc nie nam
go pouczać.
Tu jednak
możemy łatwo wpaść w zaklęty krąg rozmyślań, bo kiedy to
język poezji, jako części składowej literatury, uważanej w
dodatku za jej szlachetną strukturę i tworzący tę tzw. ”kulturę
wysoką”, podobny jest temu z rynsztoka, to do którego momentu
możemy mówić właśnie o kulturze wysokiej? Gdzie leży jej
granica i kiedy już należałoby ją tak przestać nazywać?
Zuzanna Chabielska
Wspaniała i ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńCiekawe spostrzeżenia, celne uwagi, bardzo wnikliwa opinia, gratuluję:)
OdpowiedzUsuńZupełnie się z Pani recenzją nie zgadzam. Nie dorosła Pani po prostu do tej książki albo przeczytała ją "po łebkach". Sprowadzanie fabuły do "poetyckiego ujęcia życia rockmana" jest kpiną.
OdpowiedzUsuń