Jakie masz plany na
Walentynki? Takie pytania słyszałam przed 14 lutego. Chcecie
wiedzieć, po co? – odpowiadałam. Uparcie jak przysłowiowy osioł
lub koza, powtarzałam „Idę na Dehnela”, „Mam spotkanie
literackie z Dehnelem” itp.
Dzień wcześniej
dostałam do zrecenzowania tomik Iwaszkiewicza, który przygotował
Dehnel i zdążyłam go przejrzeć. Na szczęście. Dzięki temu
mogłam oddzielić swoje zdanie od tego, co tłumaczył gość na
spotkaniu. Oczywiście z chęcią słuchałam tego, co nam
przekazywał, zamaszyście rysując różę, mechaniczną bestię,
trytonów i robotników. W większości aspektów moja interpretacja
była swoistą antytezą tego, co mówił pan Dehnel. Może moje
odczucia i teorie, co do tekstu „Na wydobycie pancernika Gneisenau
” są tylko i wyłącznie intuicyjne, niepodparte znajomością
biografii Iwaszkiewicza, ale są moje, a jak to się mówi „de
gustibus non disputandum est”.
Wróćmy do samej postaci
naszego gościa i do samego przebiegu spotkania. Otóż najpierw pan
Dehnel. Ubrany w wielką muchę i rzucającą się w oczy kamizelkę,
( ta mucha chyba najbardziej utkwiła mi w pamięci,) tłumaczył
drugie a nawet trzecie dno wspomnianego wiersza, a potem dwaj znawcy
Iwaszkiewicza zaczęli o nim gawędzić ( mam tu na myśli oczywiście
profesora Zawadę, który był obecny na spotkaniu oraz pana
Dehnela). My, jak zaczarowana publiczność, nie odezwaliśmy się
nawet słówkiem, no prawie. Kiedy minęła tak mniej więcej godzina
spotkania profesor zapytał czy ktoś z publiczności ma jakieś
pytania. Przykro mi to stwierdzić, jednak nie padły żadne
sensowne, bo na każde z tych pytań (a nie padło ich wiele) można
było znaleźć odpowiedzi we wcześniejszych wypowiedziach, czy to
pana Dehnela, czy profesora Zawady.
Odebrałam to spotkanie,
jak przedstawienie w teatrze. Dwóch ludzi siedzi i rozmawia o
Iwaszkiewiczu, a reszta obecnych słucha, chłonie wiedzę, czasem
zareaguję śmiechem bądź coś wykrzyknie z niedowierzania.
Klaudia Sudoł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz