niedziela, 17 lutego 2013

„Być sobie, czy inaczej być siebie”

„Być sobie, czy inaczej być siebie” to słowa Bogusława Kierca, które padły na czwartkowym spotkaniu w siedzibie Biura Literackiego po ponad dwumiesięcznej przerwie w ciągu trwania pogotowia literackiego. To spotkanie od samego początku zapowiadało się na inne niż wszystkie. I nie tylko dlatego, że autor dwa dni wcześniej obchodził 70 urodziny. Jeszcze nie było tam tylu ludzi! Oprócz stałych bywalców tj. uczestników „Szkoły z Poezją”, pragnących zdobyć punkty na rzecz swoich liceów, było tam pełno starszych ludzi. Wszystkie możliwe miejsca siedzące zostały zajęte. I tu nasuwa się pewien wniosek: Musi to być wielki pisarz, skoro tak wiele osób przyszło na spotkanie z nim, ale z drugiej strony prym wiodą osoby starsze, a więc czy literatura autora nadaje się również dla młodych ludzi, nierzadko buntowników i idealistów? Odpowiedź na to pytanie miała się za chwile odkryć na moich oczach. Oczywiście osoby te mogły także przyjść w celu dostania kawałka tortu, który był naprawdę wyśmienity.

Bogusław Kierc okazał się niezwykłą osobowością, miał potężne doświadczenie życiowe, oraz ogromne poczucie własnej wartości, jak sam twierdził „nie chcę być o żadną sekundę młodszy”. I gdy mówił do audytorium, cały czas stał, widać było że pełen jest wigoru i pasji. Mój dziadek zwykł zawsze mawiać, że należy do młodzieży … przedwojennej. I widać było, że dzisiejszy gość Biura Literackiego również jest młody duchem.

„Nie mam zamiaru być dojrzałym”, jak dziwnie te słowa powinny zabrzmieć w ustach emeryta, ale obraz siebie, jaki stworzył autor był całkowicie zgodny z tym, co mówił. Ujmowała w nim jego prawdziwość. I mimo, iż jak sam stwierdził, „niewyraźność jest moją domeną”, to mnie ukazał się zupełnie wyraźnie, choć może jest to tylko ulotne wrażenie. W wierszach zawarł wiele ze swojej biografii. W najnowszym tomiku „Manatki”, którego premiera odbyła się tego wieczoru, znajdowało się bardzo wiele z ostatnich przeżyć artysty, choćby z podróży do Meksyku, o której mówił, że było to „Inne bycie wśród, ludzi żywych i umarłych”, gdzie „3000 lat nie miało żadnego znaczenia”. Wiele lat spędzonych na pisaniu i tworzeniu uczyniły z niego profesjonalistę w dziedzinie literatury, a jak sam siebie zapytał, „Kto ja jestem?”, to odpowiedział na to, że jest i uważa siebie, za dobrego czytelnika.

Najbardziej ujęło mnie jednak to, gdy stwierdził, że stara, się „przydawać”. Sądzę, że właśnie tą swoją radością z życia, najlepiej „przydaje się” światu. Teraz, gdy sięgam po tomik poezji Bolesława Kierca, otwieram i czytam dedykację, dopisek „promiennie” nieustannie wywołuje na mojej twarzy uśmiech. Myślę, że Bogusław Kierc może być wzorem tego, jak godnie i dobrze przeżywać swoje życie, z jaką energią i radością, nie żałując niczego co się stworzyło, bądź przeżyło. Jego duch młodości sprawia, że nie jest tylko poetą starszego pokolenia, ale i młodzi, wkraczający w życie mogą odnaleźć tu coś dla siebie. Tę radość i doświadczenie można odnaleźć w jego literaturze, którą uraczył osoby przybyłe na spotkanie, co w połączeniu z serwowanym ciastem z okazji urodzin aktora, z pewnością zapadło wielu osobom głęboko w pamięć, gdyż był to wieczór pełen pozytywnych bodźców. I dla ducha. I dla ciała.

Po spotkaniu, można by się zastanowić, co znaczy „Ja” - jest to wszak najczęściej wymawiane przez nas słowo. Bogusław Kierc już odpowiedział na to pytanie i może stąd pochodzi ta Jego słynna radość? Może i nam przyda się taka refleksja?

Dominik Kossak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz