poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozmowa

Jadąc autobusem spoglądałam za okno, moje myśli krążyły wokół jak stado ptaków ulatujących w różne strony świata. Autobus podjechał na przystanek, na którym stało kilku ludzi. Jednym z wsiadających był specyficzny mężczyzna. Nie mogłam określić jego wieku. Ubrany był jak większość starszych osób, ale spojrzenie miał młodzieńcze i aż biły z niego ciekawość i energia. Ten nienadający się do zaszufladkowania mężczyzna usiadł obok mnie i niespodziewanie zaczął rozmowę:

Znajomy Nieznajomy: Mam marzenie…

Zdziwiłam się, bo nie spodziewałam się takich wynurzeń. A może był to początek podrywu? Niepewna, co powiedzieć dość obojętnym tonem stwierdziłam.

Ja: Każdy je ma, ten siedzący za nami kierowca, tamta starsza pani. Każdy. – wzruszyłam ramionami. 

A ten oto człowiek zamiast przerwać tą dziwną rozmowę kontynuował : 

ZN: Tak, ale ja śnię za wszystkich. 
J: Jak to? 
ZN: Tak to! Ja produkuję marzenia .
J: Przecież każdy ma własne oryginalne. 
ZN: Tak, ale… ja jestem… tym… 
J: Kim? 
ZN: Tym, o którym marzą! 
J: Nie, nie, niemożliwe.
ZN: Ależ tak. 
J: Przecież niektórzy śnią o ideale… 
ZN: To ja. 
J: Inni o bogactwie. 
ZN: To też ja. 
J: Jeszcze inni o wolności, szczęściu… 
ZN: O to tym bardziej ja. 
J: Ale, ale…

Ta rozmowa była coraz dziwniejsza. 

ZN: Co? 
J: To o czym ja marzę? 
ZN: Ty marzysz o tym żeby marzyć publicznia, choć się to tego nie przyznajesz, jakby marzenie to było coś obraźliwego, wstydliwego nawet niegodnego. Ale nie martw się - nieznajomy poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu - teraz przyznawanie się do marzeń jest oznaką słabości. Nikt teraz nie mówi o swoich spełnionych snach, rojeniach. Dlatego siedzę w autobusach i tramwajach, na przystankach. Słucham ludzi, próbuję zobaczyć świat ich oczami. Ty też powinnaś spróbować. 
J: Jaaa… - naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć. Nagle zaświtała mi w głowie pewna kwestia. - Jak masz na imię? 
ZN: Nie mam imienia. 
J: Każdy je ma. 
ZN: Ja mam ich wiele. W każdym wieku, mieście, dla każdego człowieka nazywam się inaczej. Dla jednych jestem Szczęściem, dla drugich ulotną Siecią Snów, albo raczej jej Tkaczem. Inni biorą mnie za już spełnione marzenie.

Nagle mój rozmówca wstał, byłam zaskoczona, przecież miałam jeszcze tyle pytań, a on po prostu wysiadł nawet się nie żegnając. Wyglądnęłam za okno, żęby zobaczyć gdzie poszedł, ale nagle obudziłam się w autobusie, a koło mnie siedziała starsza pani z miłym uśmiechem na ustach:

- Wyspałaś się kotku? 
- Tak - odpowiedziałam - przepraszam.

Wysiadłam z autobusu na najbliższym przystanku i rozmyślałam. Co znaczył ten przedziwny sen? Kim jest Tkacz snów? Wiedziałam, że wrócę do tych rozmyślań ,ale na razie musiałam iść na zajęcia z angielskiego, odłożyłam więc te dziwne myśli na kolejne sny, w końcu wtedy najlepiej się myśli.

Klaudia Sudoł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz