środa, 14 listopada 2012

Podróże Liryczne

Wiele rzeczy zmieniło się od kiedy biorę udział w projekcie „Szkoła z poezją”. Jedną z takich zmian jest waga mojej teczki z różnego rodzaju papierami, które kolekcjonuję, otrzymując je w szkole. To nie dlatego, że dostajemy pliczki kserówek wierszy, żeby przygotować się do spotkań, w normalnym trybie byłyby usuwane regularnie, zaraz po spotkaniach razem z innymi kserówkami które przestały mi się przydawać. Jednak w teczce znalazła się specjalna koszulka na rzeczy, które nie tylko MUSIAŁEM przeczytać, ale też kontemplowałem jeszcze raz bo CHCIAŁEM poświęcić im czas... Tę recenzję ukradłem innej osobie. To nie ja ją miałem pisać, ale po przeczytaniu jednego wiersza chciałem wszystkie i więcej niż raz. Bo w poezji Leopolda Staffa odnalazłem oczyszczenie które wręcz wprowadza w szaleństwo. Zostałem absolutnie olśniony geniuszem wierszy z wyboru Wyszedłem szukać..

Co jest w nich tak genialne? To już mówiło wielu wybitnych, tych z dużo większym zasobem wiedzy o poezji niż ja. Co ja w tym zobaczyłem genialnego? Uniwersalność. Tytuł wskazuje na poszukiwania, a każdy czegoś szuka. Podmiot w wierszach nazwał to „cieniem”. I tak każdy wiersz jest jak przemierzanie drogi do szczęścia, albo do spokoju, a może nawet zadowolenia. Wydaje mi się, że niezależnie od osobistego problemu, każdy odnajdzie w tym tomiku jakąś odpowiedź, jeżeli tylko będzie wędrował z podmiotem.

A jeżeli już jestem przy motywie wędrówki - każdy wiersz jest niczym element wyprawy po szczęście. „Moje imię jest: Droga, a dal widnokręga / Ma kres jedynie z kresem światła w żywym oku”. Podmiot jest skazany na te poszukiwania. Ciekawym dla mnie jest wiersz: „Płótno żywota” i uważam, że wybrany jako pierwszy, w pełni spełnia swoją rolę. Poeta nakazuje nie szukać u siebie mądrości, a to jest wręcz zachęta, żeby podróżować obok niego. Jednocześnie pojawia się stwierdzenie „własnym gałganem musisz odziać plecy”. Bardzo istotne polecenie, które wskazuje że czytelnik w wyprawie, na jaką się wybierze musi szukać samodzielnie. I tak chaotycznie przeniosę się na koniec, gdzie znajdziemy poemat „Wyszedłem szukać”. „I spotkałem Cię, kiedym odwrócił się w drodze, / Bowiem przez całe życie krok w krok szedłeś za mną”. Wersy wskazują, że to czego szuka podmiot jest przy nim cały czas. Zawraca czytelnika, a ten jest w punkcie, z którego wyruszył.

I tak samo opisała to Pani Bargielska - jako podróż Staffa po szczęście. Miałem przyjemność uczestniczyć w spotkaniach z autorką, w Biurze Literackim, oraz w mojej szkole. Na tym pierwszym określiła swój tomik jako The Best Of, album z coverami, które chciałaby zaśpiewać jeszcze raz. Innym z wymienionych przez nią kryteriów, choć przyznała że początkowo był to przypadek, jest fakt że wszystkie wiersze Staffa były pisane po jego czterdziestce, kiedy to poeta w andropauzie miał to czego mężczyźni nie mają wcześniej – umysłu.

Poruszyła też jeszcze jedną ważną kwestię, mianowicie obrazu mitu o Sophii, który widzi czytając te wiersze. Historia ta, również jest przytoczona w posłowiu i dopiero po jego przeczytaniu, próbowałem zrozumieć, gdzie jest ten obraz. Emanacja boska, stworzona na końcu, zdolna kochać ale tylko w sposób skrajnie niewłaściwy, myląc dążenie z pożądaniem... Tak to czytam. Znalazłem to w wierszu: „Więc można kochać i nie wiedzieć o tem”, czyli sonecie o niepoprawnej miłości. Sophia tego wiersza najpierw nie rozpoznaje miłości, i odchodzi. Następnego dnia dochodzi do wniosków, że spotkała to czego pożąda i do czego powinna dążyć, a zarazem jest to coś czego nie osiągnie. Mimo, że jest to skrajnie zła i niszcząca miłość, jednocześnie jest piękna. Uczucie kochanka nie ma szansy zostać spalone, a więc może trwać. Ten poemat jest jednym z moich ulubionych.

Innym szczególnie upodobanym przeze mnie wierszem jest „Poeta”. Pełen kontrastów jest idealnym obrazem tego, kim jest myśliciel. Moją pierwszą refleksją po przeczytaniu było „Jestem poetą”. Następną: „A może każdy jest”? Człowiek się buntuje i przedstawia przeciwny punkt widzenia. To potrzebne, rola poety w ludzkiej naturze jest bardzo istotna dla utrzymania harmonii. Więc poeta jest też we mnie. Może jak wejdę w andropauzę napiszę moje „The Best Of”.

Słowa końca tak naprawdę napisałem na początku opowiadając o moich osobistych odczuciach co do tomiku. Jestem bardzo zadowolony, że taka pozycja została wydana, bo Pani Justyna rzeczywiście wybrała perełki. Omawianie twórczości Leopolda Staffa w szkole mam dopiero przed sobą, ale ten tomik dał mi już szerokie pojęcie. Będę wiedział, czego się spodziewać, przynajmniej po starym już poecie.

Szymon Wojciechowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz