środa, 20 marca 2013

Będzie coś szył.

Zbiory z różnych okresów twórczości autora, są o tyle ciekawe, o ile możliwe jest dostrzeżenie pewnej ewolucji stylu, a nawet samego twórcy. Jednak Marcin Sendecki, który przedstawił mi się w swojej poezji pozostaje ten sam, natomiast rzeczą zmienną w jego twórczości jest pomysł na wiersz. Piszę o autorskim wyborze zatytułowanym „Błam”. 

Zapytani o napisanie recenzji wszyscy odwracaliśmy oczy. Prawdopodobnie dlatego, że tomik do kieszonkowych nie należy. Wierszy jest dużo. „Poeta BruLionu” w tym przypadku, chyba nie tylko oznacza przynależność wydawniczą. Odczytywane, przypominały mi rodzaj zapisków Pana Marcina. W mojej głowie rysował się obraz poety, który otwiera swój dziennik, notuje wersy, układa je, a na końcu oddaje do druku. A wszystko to jest jak wielkie polowanie na zwierzynę bardzo szybką, a można by i powiedzieć, że ulotną – myśl. Jednak interpretacja tego, co pozostaje złowione może okazać się niełatwą sztuką. Wiele tekstów przestaje być oczywistymi i próba zrozumienia podmiotu staje się trudna, przynajmniej dla mnie. Odniosłem wrażenie, że do odczytywania tej twórczości potrzeba albo urodzić się w sześćdziesiątym siódmym, albo być znawcą poezji współczesnej. 

Jednak jako dzielny uczeń liceum, niepoddający się na tym etapie, brnąłem dalej w poszukiwaniu czegoś dla siebie. Skupiłem się na zabawie formą, która wszechobecna w tomiku, okazała się być moim najczęstszym kluczem do odczytywania dzieła. Podziwiałem jak sens wychodził znacznie poza treść, bo dostrzegałem go w doborze słów, rytmice wiersza, a czasem jego zapisie. Okazuje się, że na przykładzie arkusza „Książeczka do malowania” poezja może być uchwycona w obrazek, w „Parcelach” nie musi posiadać tytułu, a w „Farszu” mogą nim być sylaby. Niektóre wiersze mogą składać się z jednego wersu, a w innych wersy mogą składać się z jednego słowa. Natomiast te odpowiednio użyte, tak jak w „No Logo”, mogą nadać styl, na przykład Johnny'ego Casha, któremu poświęcony jest utwór. W innych znajdziemy wstawione fragmenty prozy, gry nawiasami, a czasem, dłuższy od reszty przypis do wersu Mickiewicza, który wydaje się nadawać więcej sensu niż sam wiersz. Dla Marcina Sendeckiego pomysły nie mają ograniczeń. 

Na końcu, po zamknięciu okładki, spróbowałem się odnieść do całości. Doszedłem do wniosku, że jedyne co mogę powiedzieć, to że jest intrygująca.. Nie wnosi nic, albo wszystko. Ten paradoks powstał po przyjrzeniu się zakładce, której grafika z „Pół” prezentuje połowę pierścieni podobnych do tych z czytanego dzieła. I jakiejkolwiek metafory można by doszukiwać się w tym momencie, a zapewne można, spuentuję to moim innym spostrzeżeniem, że czerwony, biały i czarny to zestawienie kolorów, które często występuje we współczesnej kulturze „minimalizmu”. 

Godne podziwu jest każde doświadczenie, które zostało przeprowadzone z wierszem, a zszyte wszystko razem, rzeczywiście stanowi błam z mnogich skór. Pozostaje pytanie, jakie futro może z tego uszyć czytelnik? 

Szymon Wojciechowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz