Gdzieś
we Wrocławiu pośród tysiąca zapachów i dźwięków, które miały
związek ze zbliżającymi się świętami, słychać było
nieśmiały, lekko drżący Głos. Starał się przebić przez
krzyki dzieci błagających o kolejnego batonika i zmęczone (może
nie tyle zmęczone, co znudzone) odpowiedzi mężów na pytania żon
dotyczących prezentu dla ukochanej mamusi. Głos co chwila chował
się za zapisanymi kartkami, pragnąc być zauważonym i zrozumianym
przez inne Głosy, ale przede wszystkim chciał zostać nazwany
Poetą.
Niestety,
od innych otrzymał miano debiutanta, co bynajmniej nie ostudziło
jego zapału. Debiutant. To już coś. Od debiutanta tylko krok do
poety. Poeta jest znany, poeta pisze, poetę chwalą, poeta zarabia.
Głos-debiutant starał się nie myśleć o minusach, póki wszystkie
oczy (małe, duże, jasne, ciemne, pozbawione krzty inteligencji i te
nieco mądrzejsze, choć dla niego wszystkie tak samo przerażające)
są zwrócone na niego i chłoną każde słowo z jego ust, każdy
dźwięk. W końcu był Głosem. To do czegoś zobowiązuje.
Tego
dnia w centrum uwagi byli: Katarzyna Fetlińska i Filip
Wyszyński. „Wyłowieni” debiutanci zaznali prawdziwego
sukcesu, z tym że każdy z nich w odmienny sposób. Droga do
zaistnienia w świecie poezji w przypadku Katarzyny Fetlińskiej,
była dość krótka. Wszystko potoczyło się w zaskakująco szybkim
tempie, czego efektem była Glossolalia. Złośliwi
twierdzą, że udany debiut młodej poetki spowodowany był
„efekciarskim” czytaniem swoich wierszy. Naszym
zdaniem w oryginalności, nowym pomyśle nie ma nic złego. To
właśnie wyróżnia jej wiersze spośród innych. Dodatkowo po
usłyszeniu takiego wiersza na głos, nasuwa się jeszcze inna
interpretacja, niż po pierwszym przeczytaniu. Natomiast co do
twórczości Filipa Wyszyńskiego, cały etap do wydania tomiku
poprzedzony był mozolnymi przygotowaniami. Tom Skaleczenie
chłopca ulegał
licznym modyfikacjom, aż
ewoluował w dojrzałą, przepełnioną mądrością książkę. Tym
razem wyraźnie widać, ze czas młodemu twórcy był potrzebny i w
znacznej mierze się przysłużył.
Oboje
młodzi goście mieli przypiętą plakietkę "debiutant",
lecz każde z nich nosiło ją zupełnie inaczej...
Bardziej melancholijnyy, zamyślony, skryty i poetycko tajemniczy był
zdecydowanie Filip Wyszyński, zaś u Katarzyny Fetlińskiej było
widać ten specyficzny błysk entuzjazmu i pasji w oczach, ona
czarowała swoim czytaniem, i urzekła tak kolejne rzesze słuchaczy.
Zanim
jednak mieliśmy przyjemność spotkać się z tą tak różną, lecz
równie fascynującą i odznaczającą się swoją charakterystyczną
indywidualnością dwójką, zaprezentowała się przed nami spora
grupa innych, ledwie początkujących autorów, którzy debiuty mają
jeszcze przed sobą. Była to jedyna taka okazja, by usłyszeć ich
po raz pierwszy, bo nawet po postawie samych uczestników widać
było, jak mało ich uwagi skierowane jest na to, co wokół, na
przedświąteczne dźwięki, zapachy... To był chór nieśmiało
przebijających się Głosów, niezwykle urzekających, które
zagłuszane były własnym drżeniem, biciem serc właścicieli,
którzy starali się je opanować, ukazywały się poza ich
wnętrzem, wychylały się ku światu i sławie w ten grudniowy
wieczór. Urzekały, wzruszały i emanowały wielką nadzieją,
nadzieją na powodzenie i sukces, pragnieniem zaprezentowania się i
przekazania swojej opowieści.
Ana Dedeszko, Marta
Sakowicz, Zuzanna Chabielska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz