poniedziałek, 17 grudnia 2012

POŁÓW 2012

Gdzieś we Wrocławiu pośród tysiąca zapachów i dźwięków, które miały związek ze zbliżającymi się świętami, słychać było nieśmiały, lekko drżący Głos. Starał się przebić przez krzyki dzieci błagających o kolejnego batonika i zmęczone (może nie tyle zmęczone, co znudzone) odpowiedzi mężów na pytania żon dotyczących prezentu dla ukochanej mamusi. Głos co chwila chował się za zapisanymi kartkami, pragnąc być zauważonym i zrozumianym przez inne Głosy, ale przede wszystkim chciał zostać nazwany Poetą.
Niestety, od innych otrzymał miano debiutanta, co bynajmniej nie ostudziło jego zapału. Debiutant. To już coś. Od debiutanta tylko krok do poety. Poeta jest znany, poeta pisze, poetę chwalą, poeta zarabia. Głos-debiutant starał się nie myśleć o minusach, póki wszystkie oczy (małe, duże, jasne, ciemne, pozbawione krzty inteligencji i te nieco mądrzejsze, choć dla niego wszystkie tak samo przerażające) są zwrócone na niego i chłoną każde słowo z jego ust, każdy dźwięk. W końcu był Głosem. To do czegoś zobowiązuje. 
Tego dnia w centrum uwagi byli:  Katarzyna Fetlińska i Filip Wyszyński.  „Wyłowieni” debiutanci zaznali prawdziwego sukcesu, z tym że każdy z nich w odmienny sposób.  Droga do zaistnienia w świecie poezji w przypadku Katarzyny Fetlińskiej, była dość krótka. Wszystko potoczyło się w zaskakująco szybkim tempie, czego efektem była Glossolalia. Złośliwi twierdzą, że udany debiut młodej poetki spowodowany był „efekciarskim” czytaniem swoich  wierszy.  Naszym zdaniem  w oryginalności, nowym pomyśle nie ma nic złego. To właśnie wyróżnia jej wiersze spośród innych.  Dodatkowo po usłyszeniu takiego wiersza na głos,  nasuwa się jeszcze inna interpretacja, niż po pierwszym przeczytaniu. Natomiast co do twórczości Filipa Wyszyńskiego, cały etap do wydania tomiku poprzedzony był mozolnymi przygotowaniami.  Tom  Skaleczenie chłopca ulegał licznym modyfikacjom, aż ewoluował w dojrzałą, przepełnioną mądrością książkę. Tym razem wyraźnie widać, ze czas młodemu twórcy był potrzebny i w znacznej mierze się przysłużył.
Oboje młodzi goście mieli przypiętą plakietkę "debiutant", lecz każde z nich nosiło ją zupełnie inaczej... Bardziej melancholijnyy, zamyślony, skryty i poetycko tajemniczy był zdecydowanie Filip Wyszyński, zaś u Katarzyny Fetlińskiej było widać ten specyficzny błysk entuzjazmu i pasji w oczach, ona czarowała swoim czytaniem, i urzekła tak kolejne rzesze słuchaczy.
Zanim jednak mieliśmy przyjemność spotkać się z tą tak różną, lecz równie fascynującą i odznaczającą się swoją charakterystyczną indywidualnością dwójką, zaprezentowała się przed nami spora grupa innych, ledwie początkujących autorów, którzy debiuty mają jeszcze przed sobą. Była to jedyna taka okazja, by usłyszeć ich po raz pierwszy, bo nawet po postawie samych uczestników widać było, jak mało ich uwagi skierowane jest na to, co wokół, na przedświąteczne dźwięki, zapachy... To był chór nieśmiało przebijających się Głosów, niezwykle urzekających, które zagłuszane były własnym drżeniem, biciem serc właścicieli, którzy starali się je opanować, ukazywały się poza ich wnętrzem, wychylały się ku światu i sławie w ten grudniowy wieczór. Urzekały, wzruszały i emanowały wielką nadzieją, nadzieją na powodzenie i sukces, pragnieniem zaprezentowania się i przekazania swojej opowieści.

Ana Dedeszko, Marta Sakowicz, Zuzanna Chabielska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz