czwartek, 20 grudnia 2012

Jorge Bucay - Kierunek i szczęscie (Rumbo y felicidad)

Jorge Bucay to argentyński pisarz, z wykształcenia lekarz psychiatra, który w swoich książkach opisuje cel i sens życia.

Jego najbardziej znanym dziełem są „Listy do Klaudii” (”Cartas para Claudia”). Jest to zbiór kilkunastu listów do dawno niewidzianej przyjaciółki. Zapisuje w nich swoje refleksje, obserwacje i bardzo rozbudowane hipotezy. Przez te listy poznajemy człowieka, który codziennie dotyka problemu ludzkiego ”ja”, stara się pomóc swoim pacjentom przez opowiadanie im przypowieści, nakłanianie ich do zastanowienia się nad własnym życiem i może poszukania szczęścia gdzie indziej.

Poniższy tekst jest autorskim tłumaczeniem fragmentów rozdziału ”Rumbo y felicidad” (Kierunek i szczęście) z wybranej książki pt. ” Las 3 preguntas. ¿Quién soy? ¿Adónde voy? ¿Con quién?” ( Trzy pytania: Kim jestem? Dokąd zmierzam? Z kim zmierzam?)
…………………………………………………………………………………………………………………………………

Pewien mężczyzna wypłynął z portu na swojej małej żaglówce, aby popływać przez kilka godzin. Kiedy żeglował zaskoczyła go silna burza, taka, że nie był w stanie zapanować nad łódką. Żaglówkę spychało coraz bardziej i bardziej w głąb morza, więc zrzucił żagle, rzucił kotwice i schował się w kajucie.

Kiedy burza się uspokoiła a wiatr ucichł mężczyzna wyłonił się na pokład i obszedł łódkę od dziobu aż po rufę, miał szczęście. Łódka była cała. Nie przeciekała, woda pitna była na swoim miejscu, a żagle były nieposzarpane i zdatne do użytku. Żeglarz uśmiechnął się i podniósł wzrok, aby rozpocząć powrót do portu. Jednak nie zdawał sobie sprawy jak daleko zwiał go sztorm, kiedy rozejrzał się dookoła widział tylko i wyłącznie wodę.(…)

W tym momencie, chociaż może wydawać się to kłamstwem, w całej historii pojawia się cud. Niebo otworzyło swoje podwoje, boski krąg pojawił się na niebie a promyk nieziemskiego światła oświetlił żaglówkę, dokładnie tak jak na filmach. I można było usłyszeć niesamowicie głęboki głos:

-Co się stało?

Mężczyzna upadł na kolana i zaczął szlochać.

- Nie wiem gdzie jestem, zgubiłem się, oświeć mnie Boże, błagam.
Głos mu odpowiedział:

-Twoja pozycja to 38 stopni południowej szerokości geograficznej i 29 stopni wschodniej długości geograficznej.
- Dzięki ci Panie - rzekł mężczyzna, wciąż klęcząc na pokładzie.

Niebo zaczęło się zamykać. Żeglarz po chwili znów zaczął szlochać.

- Jestem zgubiony, jestem zgubiony. Właśnie zdał sobie sprawę, że świadomość tego gdzie się jest nie oznacza wcale odnalezienia. Niebo o otworzyło się po raz drugi.
– A teraz, co się stało?- zapytał Głos.
– Tak naprawdę, nie wystarczy wiedzieć gdzie jestem, potrzebuję jeszcze wiedzieć, dokąd zmierzam.
– Dobrze - powiedział Głos - to akurat proste, płyniesz do Buenos Aires. I kiedy Niebo zaczęło się zamykać, mężczyzna zaprzeczył.
– NIE! NIE! Nie ma dla mnie nadziei, jestem zgubiony. Niebo otworzyło się po raz trzeci.
- Co znowu się stało?
- Cóż, wiedząc gdzie jestem i dokąd zmierzam, muszę jeszcze wiedzieć, gdzie to miejsce leży.
– Buenos Aires leży na 38 stopniach….
– Nie! Nie! - przerwał żeglarz - pomóż mi Boże, nie wystarczy wiedzieć gdzie jestem i gdzie chce być, potrzebuję drogi, wskazówki jak mam dojechać stąd tam. Droga, Boże, pokaż mi drogę. 

Z oczu mężczyzny trysnęły łzy i nagle z nieba spadł pergamin, nasz bohater rozłożył go i ujrzał mapę, na której zielonym migającym kolorem było zaznaczone „Tu jesteś”, niebieskim „Buenos Aires”, a kolorowa wstęga oznaczała drogę. Rozbitek w końcu był zadowolony, klęknął i podziękował Bogu za ratunek. Popatrzył na mapę, zapalił silnik, postawił żagle, spojrzał na horyzont znów zaczął krzyczeć:

- Jestem zgubiony!

I oczywiście miał rację. Biedny człowiek, nadal był zgubiony. Gdziekolwiek popatrzył widział wodę i wszystko wiedział, w tej chwili było bezużyteczne. Żeglarz znał swój cel, swoje położenie i drogę, którą miał zmierzać. Jednak, aby przestać być zagubionym brakowało mu kierunku, w którym miałby się skierować.

Jak żeglarze oznaczają kierunek? Przy pomocy kompasu. Bez niego choćby się znało drogę na pamięć, nie wiadomo gdzie się skierować. Przede wszystkim po burzy, przede wszystkim, kiedy wszystko inne zawiodło.

W sumie, kurs jest jedną rzeczą, droga inną, a jeszcze inną cel.

Cel to punkt, w który się zmierza, droga to ścieżka, którą powinniśmy podążać a kurs to kierunek, w jaki powinniśmy się skierować.(…)

Szczęście to spokój tego, który wie, że zmierza w dobrym kierunku i jest na właściwej drodze.(…)

tłumaczenie:Klaudia Sudoł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz