aut: Agnieszka Łukaszun |
Sanatorium , 1973
Przyleciałaś z bliska, no i po co zamówiłaś pokój
w tym domu. Pamiętam, pielęgniarki przecinały druty,
drżące linie mojego łona, wokół których zaciskałaś
palce. Dzięki tobie nasz dom oświetla milion słońc,
powiedziałaś, rozbijając szklankę. W naszych
skromnych progach zamarznięte wrony, trzaskające
kości i drzwiczki do wygasłych wulkanów. Skrzypiące
bramy u stóp łonowych wzgórz. Zamówiłaś telegraficznie
dom. W moim spokoju, brawo, słowo daję, rosołek na
żeberkach matki. Li, li, laj; się porobiło. Przestań. Nie słucha
cię żadna z płyt. Nie widzi cię żaden z obrazów, żaden
z aktorów po drugiej stronie sukni. Nie chce cię ani jedno
miasto na mapie mojej pamięci, ani jeden człowiek, którego
świat byłby sobie w stanie wyobrazić. Ani jeden uśmiech
rzucony w szybę przedziału, ani jedna łza zgubiona w trawie,
telefon kurczowo uczepiony krawędzi kieszeni; nawet żadne
słowo - kostka lodu - cicha śmierć na dnie szklanki.
|
---|
niedziela, 23 grudnia 2012
Katarzyna Fetlińska | Sanatorium , 1973 - Kolaż
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz