wtorek, 18 grudnia 2012

Czerwona szminka i glany

W zupełnie zwyczajny, chłodny, zimowy poranek 14 XII 2012 r. zawitała w progi Dziewiątki postać zdecydowanie kontrastująca swoim nieco egzotycznym wyglądem z szarością tego dnia. Kontrastowy był jej makijaż i czarne (czarne nawet bardziej niż zwyczajowe „niczym węgiel”) włosy, także jej buty wyraźnie odróżniały się od reszty elegancko dobranego stroju. Urzekła nas swoim uśmiechem i łatwością nawiązania z nami kontaktu oraz umiejętnością stworzenia bardzo przyjaznej atmosfery, która pozwoliła zapamiętać tę wizytę jako niezwykle przyjemną i inspirującą

Spotkanie z Katarzyną Fetlińską rozpoczęło się od przeczytania przez nią wiersza „Breakfast in Fur, 1936 (on the Grass, 1863)”. Muszę przyznać, że na początku jej sposób czytania, tak zachwalany wcześniej przez koordynatorkę projektu, wydał mi się wcale nie tak wspaniały, powiedziałabym nawet, że brzmiało mi to dość zwyczajnie, może nawet trochę nieumiejętnie lub infantylnie... Jednak później moje zdanie całkowicie się zmieniło, a to za sprawą wykonania wiersza „In Absentia”, które mnie wręcz zachwyciło, ponieważ pozwoliło głębiej i lepiej zrozumieć utwór, wczuć się w skomplikowaną grę słów i nietypowy rytm.


Sama autorka przyznaje, że dla niej rytm, dźwięk są bardzo ważne. Czasami słucha muzyki przed pisaniem, chce „poczuć w sobie określony rytm, a potem go zapisać”, ponieważ jak twierdzi – „poezja, która nie brzmi, nie jest poezją”. Widać w jej utworach to, że nie tylko chce przekazać, co ma do powiedzenia, lecz także zrobić to w sposób, który z pewnością wymaga większego nakładu pracy, ale za to daje też znacznie lepszy efekt. Bardzo lubi planować i analizować, co widać nie tylko w budowie jej wierszy, lecz także w skomplikowanej budowie tomiku, w którym wszystko jest ze sobą połączone, nie ma nic przypadkowego, nawet okładka (a można by powtórzyć za autorką, że przede wszystkim okładka!) jest częścią tej spójnej całości.

Bardzo spodobało mi się w Fetlińskiej to, że myśli – i to myśli twórczo, odkrywczo i intensywnie. Opowiadała nam nie tylko o swoim życiu, nie tylko o tym, jak pisze, czym jest dla niej poezja, lecz mówiła też o swoich przemyśleniach, wnioskach, które wyciąga patrząc na otaczający świat i jego historię. Było to dla mnie ważne przeżycie – zobaczyć, że poezja Fetlińskiej nie jest jakąś bezsensowną zbitką słów, w której mogę na siłę szukać sensu, lecz bierze swój początek w głębokich rozmyślaniach, próbach zrozumienia życia, chęci przeanalizowania tego, co nas spotkało lub co jeszcze spotka. Przekonałam się, że mogę dzięki niej robić to samo, dochodząc do własnych wniosków lub kontestując, jak Fetlińska. Przecież pomimo tego, że „próbujemy dojść, jak jesteśmy zbudowani, ciągle nam się to nie udaje”.

Myślę, że spotkanie z autorką „Glosolalii” było dla nas wszystkich ciekawym doświadczeniem, które w miłej, ciepłej atmosferze zachęciło nas do rozwijania własnych talentów, realizowania celów i kreatywnego myślenia, nawet jeśli inni (jak chociażby początkowo polonistka Fetlińskiej) nie będą wierzyli, że jesteśmy do tego zdolni.

 Ewa Krawczuk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz